Władze Turcji odrzuciły w środę niemieckie zarzuty o wspieranie islamistów na Bliskim Wschodzie jako kolejną próbę "zdeptania" kraju. Niemcy starają się łagodzić konflikt podkreślając, że Ankara jest ważnym partnerem w walce w kryzysem uchodźczym i terroryzmem.

Władze Turcji odrzuciły w środę niemieckie zarzuty o wspieranie islamistów na Bliskim Wschodzie jako kolejną próbę "zdeptania" kraju. Niemcy starają się łagodzić konflikt podkreślając, że Ankara jest ważnym partnerem w walce w kryzysem uchodźczym i terroryzmem.
Zdj. ilustracyjne /SEDAT SUNA /PAP/EPA

Pierwszy program niemieckiej telewizji publicznej ARD podał we wtorek, że rząd Niemiec - opierając się na informacjach wywiadu zagranicznego BND - uważa Turcję za "centralną platformę działań" organizacji islamistycznych i terrorystycznych na Bliskim Wschodzie.

MSZ Turcji oświadczył w środę, że stwierdzenia kolportowane przez niemiecką stację są "kolejnym przejawem pokrętnej umysłowości, która od pewnego czasu usiłuje zdeptać nasz kraj, atakując naszego prezydenta i rząd".

Ankara zapewniła, że Turcja zwalcza wszystkie formy terroryzmu, i zarzuciła Berlinowi stosowanie podwójnych standardów poprzez tolerowanie w Niemczech
Partii Pracujących Kurdystanu, uważanej przez Turcję za organizację terrorystyczną.

Rzecznik rządu Steffen Seibert starał się załagodzić konflikt wywołany przeciekiem zaklasyfikowanej w części jako poufna odpowiedzi rządu na interpelację poselską klubu Lewica.

Turcja jest ważnym partnerem w walce z kryzysem uchodźczym i z terroryzmem - oświadczył Seibert w imieniu kanclerz Angeli Merkel. Rzecznik zaznaczył, że nie ma powodu do wypowiedzenia umowy UE z Turcją dotyczącej nielegalnych imigrantów. W relacjach z Turcją pomimo przecieku "nic się nie zmieniło" - podkreślił Seibert.

Jak się okazało, w wyniku błędu urzędnika w MSW odpowiedź na interpelację w sprawie Turcji nie została skonsultowana z MSZ. Rzeczniczka resortu spraw zagranicznych Sawsan Chebli powiedziała, że MSZ nie podziela krytycznej oceny zawartej w odpowiedzi sporządzonej w MSW na podstawie informacji BND.

Z dokumentu, do którego dotarła i który opisała ARD, wynika, że zdaniem rządu w Berlinie Turcja od lat współpracuje z islamistami. W wyniku postępującej stopniowo od 2011 roku islamizacji polityki wewnętrznej i zagranicznej Ankary Turcja stała się centralną platformą działań" dla islamistycznych ugrupowań na Bliskim i Środkowym Wschodzie - oceniają autorzy.

Liczne zapewnienia prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana i rządzącej partii AKP o solidarności i poparciu dla Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie, a także dla Hamasu i zbrojnej islamistycznej opozycji w Syrii podkreślają ich "ideologiczne pokrewieństwo" z Bractwem Muzułmańskim - czytamy w piśmie.

ARD podkreśliła, że rząd Niemiec tym samym po raz pierwszy łączy Erdogana z organizacją terrorystyczną, za jaką Unia Europejska uważa Hamas.

Wcześniej fala krytyki wobec Niemiec przetoczyła się przez turecką prasę. Dziennik "Yeni Safak" pisał o "podłym przekręcaniu faktów", a zarzut ten kierował przede wszystkim pod adresem ARD. W ocenie gazety publiczny nadawca "zafałszował" odpowiedź niemieckiego rządu na interpelację jednej z partii i tym samym wywołał falę oskarżeń wobec Turcji.

Szokujące twierdzenie ze strony Niemiec - głosi tekst na łamach dziennika "Hurriyet". Gazeta zauważyła, że po raz pierwszy nazwisko tureckiego prezydenta Erdogana pojawiło się oficjalnie w kontekście międzynarodowego terroryzmu.

Gazeta codzienna "Sabah" pisała o "oszczerstwie" oraz "steku kłamstw" pod adresem Ankary. Podczas gdy państwo niemieckie pozwala członkom nielegalnej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu na swobodne przemieszczanie się i zbieranie funduszy, zarzuca ono Turcji, która od lat walczy z terroryzmem, wspieranie radykalnych, islamistycznych organizacji terrorystycznych - podkreślił dziennik.

(az)