Trzy osoby zginęły a ponad 50 zostało rannych w samobójczym zamachu w centrum Jerozolimy. Do ataku przyznały się Brygady Męczenników Al Aksa - zbrojny odłam bojówki Fatah. To organizacja podlegająca bezpośrednio Jasserowi Arafatowi. Kolejny w ciągu dwóch dni atak terrorystyczny w Izraelu stawia pod znakiem zapytania wysiłki pokojowe USA.

Wybuch był wyjątkowo silny – mówią naoczni świadkowie. Zamachowiec-samobójca zdetonował bombę ukrytą pod ubraniem stojąc przed popularną kawiarnią i właśnie dlatego jest tak wiele ofiar. Stan trzech rannych określany jest jako bardzo ciężki. Cały pobliski rejon został obstawiony przez policję, a saperzy szukają w pobliżu innych ładunków wybuchowych.

Wczoraj palestyński zamachowiec wysadził się w autobusie w pobliżu miasta Umm al- Fahem ma północy kraju. Zginęło siedem osób, a ponad dwadzieścia zostało rannych. Do zbrodni przyznała się radykalna palestyńska organizacja Islamski Dżihad. Ekstremiści Dżihadu zapowiedzieli – podobnie jak terroryści z Hamasu – że nie będą przestrzegać wynegocjowanego przez wysłannika USA Anthonego Zinniego rozejmu między Palestyńczykami a Izraelczykami. Izrael powstrzymał się wczoraj od odwetu.

Nowa seria zamachów w wątpliwym świetle stawia ostatnie wysiłki pokojowe Stanów Zjednoczonych, które starają się doprowadzić do złagodzenia napięcia między Izraelem a Autonomią Palestyńską. Wszystko wskazuje na to, że Izrael po kolejnych atakach terrorystycznych wznowi działania zbrojne przeciw Palestyńczykom.

rys. RMF

18:20