Jak oceniają politolodzy i komentatorzy, zmiana układów na mapie politycznej Francji nabiera wymiarów trzęsienia ziemi. Pozycję straciły dwie partie, które na przemian rządziły krajem przez kilkadziesiąt lat - Republikanie (LR) i socjaliści (PS).

LR, spadkobierczyni gaullizmu, skazana jest zdaniem większości Francuzów na zniknięcie. Socjalistami nikt się już nie zajmuje, jakby partia została już pogrzebana.

Politolodzy zastanawiają się, czy polityka doszła do momentu, w którym tradycyjny podział sceny politycznej na prawicę i lewicę przestał mieć sens i czy partie będą teraz jedynie ugrupowaniami powstającymi wokół jakiegoś przywódcy, mającymi mu ułatwiać realizację programu i celów.

Gdyby tak się stało, potwierdzałoby to słuszność taktyki prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który jako kandydat wystąpił przeciw zastanym dominującym partiom. Ale wtedy jego wyborczy slogan dotyczący walki z populizmem byłby obietnicą bez pokrycia, gdyż posługuje on się tymi samymi metodami, co piętnowani przez niego populiści.

Polityczny weekend przebiegał we Francji pod znakiem opublikowanej przez gazetę "Journal du Dimanche" deklaracji 72 wywodzących się z prawicy i centrum merów i radnych, w której wyrazili oni poparcie dla polityki prezydenta Macrona.

Jeden z bardziej znanych sygnatariuszy deklaracji, Francois Goulard, prezes rady departamentu Morbihan (Bretania) i były działacz LR, stwierdził, że "zmieniła się koniunktura polityczna" i partia, do której należał, reprezentuje już "tylko bardzo niewielką mniejszość opinii". Przyznanie, że jest się "globalnie za tym, co robi rząd", nazwał wymogiem "uczciwości myślowej".

Krytyki i dezercje polityków LR są bezpośrednim następstwem klęski tej partii w wyborach europejskich (8,5 proc. głosów). Najpierw ustąpił od dawna krytykowany przewodniczący partii Laurent Wauquiez, a dzień później była minister i obecna prezes rady regionalnej Ile-de-France (regionu paryskiego) Valerie Pecresse.

To ogromna klęska, straszliwy policzek, rozpad wielkiej partii prawicowej - w wywiadzie dla dziennika "Liberation" określił sytuację LR politolog Marc Lazar. Nie lepiej ocenia on pozycję PS, która jest "w bardzo trudnej sytuacji" i "tak samo jak LR nie stanowi alternatywy dla Macrona i (szefowej ultraprawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine) Le Pen". Jego zdaniem, "jeśli lewica będzie podzielona, to dalej będzie się zapadać, aż w końcu zniknie".

Według dyrektora wydziału opinii i strategii instytutu badania opinii publicznej IFOP Jerome’a Fourqueta, opłaciła się strategia Macrona, który najpierw "rozłożył na obie łopatki" lewicę, po czym przyciągając na kluczowe stanowiska rządowe polityków prawicy, zdestabilizował partie tego skrzydła i "w zawrotnym tempie rozpoczął reformy liberalne".

Już jesienią 2018 roku ponad połowa osób określających się jako "bliskie LR" popierała prezydenta. Kryzys "żółtych kamizelek" i nieustępliwość władz wobec manifestantów, podobnie jak zdecydowane tłumienie demonstracji, ukazały Macrona jako "strażnika porządku i prawa", co jeszcze bardziej zbliżyło go do tradycyjnego elektoratu prawicowego - tłumaczy Fourquet w wywiadzie dla dziennika "Le Figaro".

Zauważa, że dla wyborców prawicy Macron jest tym, który prowadzi taką politykę, jakiej przez ostatnie dwudziestolecie nie potrafili realizować przywódcy prawicowi. I według formuły Deng Xiaopinga mówi sobie, że nieważne, czy kot jest biały czy czarny, ważne aby łowił myszy - podsumowuje.

Inny specjalista od sondaży, Brice Teinturier, zastępca dyrektora generalnego ośrodka Ipsos, zauważa "socjologiczną przepaść między elektoratem Emmanuela Macrona i Marine Le Pen". Z jednej strony mieszkańcy wielkich miast, wykształceni, zamożni, pełni wiary w przyszłość. Z drugiej wyborcy żyjący w strachu przed końcem miesiąca, zmiażdżeni przez globalizację, którzy w obawie przed imigracją żądają bezpieczeństwa i autorytetu.

Przedtem mieliśmy zdecydowane przeciwieństwo między lewicą a prawicą, ale podział klasowy nie był tak ostry jak dziś -
tłumaczył Fourquet cytowany przez dziennik "Le Monde". Lewica miała dobre wyniki wśród wyższych klas średnich, ale wielu robotników i pracowników niższych kategorii głosowało na prawicę.

Lazar zwraca uwagę, że Macron, przedstawiający się jako przeciwnik populizmu, już jako kandydat używał metod uznawanych za populistyczne. Przedstawiał się jako ktoś spoza polityki, choć był jednym z ważniejszych ministrów. Ponad partiami zwracał się do "ludu" i zapowiadał, że będzie te partie zwalczać, "jednocześnie" z lewa i z prawa.

Zdaniem Lazara, obecnie "partie zmieniają się w komitety w służbie lidera" i dlatego pozbawione wybitnych, niekwestionowanych przywódców francuskie stronnictwa polityczne muszą ustąpić pola Macronowi i Le Pen.