W niedzielę w Brazylii odbywają się wybory powszechne, w których 156 mln obywateli kraju wybiera prezydenta, gubernatorów, 27 z 81 senatorów, 513 parlamentarzystów Izby Deputowanych oraz 1035 deputowanych stanowych. Sondaże pokazują, że największe szanse na objęcie fotela prezydenta ma kandydat opozycyjnej lewicy Inacio Lula da Silva. Urzędujący prezydent Jair Bolsonaro w kampanii wielokrotnie podkreślał, że może nie pogodzić się z wyborczą porażką, co podsyca obawy o wybuch kryzysu politycznego.

Lokale wyborcze zostaną zamknięte o godz. 17 czasu lokalnego (godz. 22 w Polsce).

"Niedzielne wybory są najbardziej polaryzującymi w historii Brazylii" - napisał portal Infobae. Według amerykańskiej stacji CNN głosowaniu towarzyszy "bezprecedensowy klimat napięcia i przemocy".

Ubiegający się o reelekcję na urząd prezydenta Jair Bolsonaro mierzy się z Luizem Inacio Lulą da Silvą, walczącym o trzecią kadencję w roli głowy państwa (był już prezydentem w latach 2003-11). Lula w 2018 roku trafił do więzienia w związku z aferą korupcyjną. Trzy lata później Sąd Najwyższy Brazylii unieważnił wyrok w jego sprawie.

Sondaże dają przewagę Luli

Według zamieszczonego w sobotę w dzienniku "Folha de Sao Paulo" badania ośrodka Datafolha na Lulę chce zagłosować 50 proc. ankietowanych, a na Bolsonaro - 36 proc. Sondaż, który dowodzi, że kandydat lewicowej Partii Pracujących może przejąć najwyższy urząd w państwie, został przeprowadzony na próbie 12,8 tys. osób w 310 brazylijskich miastach.

W wyniki badań nie wierzy Bolsonaro. Jeśli wybory będą uczciwe, wygramy dzisiaj zdobywając co najmniej 60 proc. głosów - stwierdził polityk w nagraniu umieszczonym w mediach społecznościowych. Wszystko wskazuje na nas. Druga strona nie była w stanie przebić się na ulicach, prowadzić kampanii, nie ma akceptacji i nie jest wiarygodna - dodał.

Bolsonaro wielokrotnie groził, że zakwestionuje wyniki głosowania. Bezpodstawnie zarzucał oszustwa organom wyborczym i zasugerował, że spiskują przeciwko niemu. Mówił też o tym, że armia - z której się wywodzi - niezależnie powinna policzyć głosy. Wojsko nie zgodziło się na tę propozycję - podaje Reuters.

W brazylijskim systemie wyborczym by wygrać, kandydat na prezydenta musi zdobyć ponad 50 proc. głosów. Jeśli żaden nie przekroczy progu, 30 października odbędzie się druga tura głosowania między dwoma kandydatami z największym poparciem.

Kim są kandydaci?

67-letni Bolsonaro ubiega się o reelekcję z ramienia konserwatywnej Partii Liberalnej. W kampanii skupił się na kwestii zwiększenia wydobycia surowców naturalnych - w tym na bezcennych przyrodniczo terenach Amazonii, prywatyzacji spółek publicznych i generowaniu bardziej zrównoważonej energii w celu obniżenia cen.

W czasie jego kadencji doszło do poluzowania regulacji dotyczących posiadania broni, Bolsonaro sprzeciwiał się jakimkolwiek środkom mającym ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa. W trakcie pandemii z powodu Covid-19 w Brazylii zmarło ponad 680 tysięcy osób. Urzędujący prezydent jest krytykiem ekologów i sprzyjania rozwojowi gospodarczemu w Amazonii, co wielu przeciwników uważa za ukłon w stronę nielegalnych górników i drwali. Jego rząd opowiada się za legalizacją rolnictwa i górnictwa na obszarach chronionych i ograniczył fundusze na programy ochrony środowiska.

76-letni Lula podkreślał w kampanii konieczność usunięcia ze stanowiska Bolsonaro i przytaczał swoje osiągnięcia okresu swojej prezydentury - podała CNN. Opuszczający stanowisko w 2011 roku z poparciem sięgającym 90 proc. Lula obiecał w kampanii wprowadzenie nowego systemu podatkowego, który pozwoli na wyższe wydatki publiczne. Zobowiązał się również do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla i wylesiania Amazonii.