​Po zablokowaniu przez sędziego federalnego z San Francisco rozporządzenia Donalda Trumpa ws. azylu, prezydent zamierza odwołać się do Sądu Najwyższego. "W tej sprawie zwyciężymy przed Sądem Najwyższym" - oświadczył Trump.

W poniedziałek późnym wieczorem czasu lokalnego sędzia federalny Jon Tigar z San Francisco zablokował tymczasowo rozporządzenie wydane na początku miesiąca przez Donalda Trumpa, w którym prezydent zakazywał przyznawania azylu migrantów nielegalnie przekraczającym południową granicę USA.

Decyzja sędziego Tigara, która nabrała mocy w trybie natychmiastowym, stosuje się do całego kraju i będzie obowiązywała przynajmniej do 19 grudnia, na kiedy sędzia wyznaczył rozprawę, by rozważyć przedłużenie tej decyzji.

Rozporządzenie Trumpa, wydane w odpowiedzi na karawany migrantów, zaskarżyły Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich i Centrum Praw Konstytucyjnych.

Trump zarzucił sędziemu z San Francisco stronniczość i przypomniał, że Jon Tigar został powołany przez poprzedniego prezydenta Baracka Obamę. To sędzia Obamy - stwierdził Donald Trump.

Decyzję sędziego Tigara ostro skrytykowała także rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders. Ta decyzja to otwarcie bram kraju i zaproszenie do masowego szturmu przez granicę dla nielegalnych imigrantów, na koszt amerykańskiego podatnika - powiedziała Sanders. Podkreśliła, że Jon Tigar to kolejny przykład sędziego, który chce realizować politykę otwartych granic wbrew woli większości Amerykanów.

Ubolewanie z powodu zablokowania rozporządzenia prezydenta Trumpa wyraził Departament Sprawiedliwości USA. "Rozporządzenie to jest zgodne z prawem i ma na celu kontrolę napływu imigrantów zgodnie z narodowym interesem" - podkreśliło ministerstwo. Zdaniem amerykańskiego resortu sprawiedliwości obecne prawo azylowe praktycznie nie działa i każdego roku jest nadużywane przez dziesiątki tysięcy ludzi, którzy składają wnioski o azyl, choć nie mają do tego podstaw.

9 listopada prezydent Donald Trump, który niejednokrotnie nazywał migrantów "przestępcami", podpisał rozporządzenie wykonawcze, pozwalające automatycznie odrzucać wnioski o azyl, składane przez osoby nielegalnie przekraczające granicę z Meksykiem. Zarządzenie, wydane na 90 dni, ma na celu zniechęcenie migrantów z Ameryki Środkowej do kontynuowania podróży do USA. Według władz nie dotyczy to dzieci, które bez opieki dorosłych usiłują dostać się do USA.

Trump nazwał karawanę migrantów z krajów Ameryki Środkowej, która przez Meksyk ma zamiar dotrzeć do USA, "inwazją", a na początku listopada zapowiedział, że USA mogą wysłać 15 tys. żołnierzy na granicę, aby tę karawanę powstrzymać.

Według ekspertów Trump posłużył się tematem walki z imigracją, by zmobilizować swój elektorat do głosowania na Republikanów w niedawnych wyborach do Kongresu. Zatrzymanie nielegalnej imigracji, a także budowa muru na granicy z Meksykiem należały do głównych obietnic wyborczych Trumpa w czasie kampanii prezydenckiej z 2016 roku.

Karawana migrantów wyszła z Hondurasu 13 października. Jej trzon znajduje się jeszcze w północno-zachodniej części Meksyku, ok. 2 tys. km od Tijuany. Oprócz mieszkańców Hondurasu karawanę tworzą Chilijczycy, Kostarykanie, Salwadorczycy, Nikaraguańczycy, Kolumbijczycy, Wenezuelczycy i Peruwiańczycy.

Do Stanów Zjednoczonych zmierzają również dwie inne, mniejsze karawany, po około 2 tys. ludzi, które wyruszyły z Ameryki Środkowej.

(az)