Donald Trump ostrzegł w poniedziałek władze Iranu, że spotkają się z "wielką siłą", jeśli będą próbowały działać przeciwko interesom Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie. Prezydent USA nie wykluczył jednak spotkania z irańskimi przywódcami.

Trump podkreślił, że jest gotów rozmawiać z Iranem "gdy Teheran będzie na to gotowy", podkreślił jednak, że obecnie w tej sprawie nie toczą się żadne dyskusje. Dodał, że Iran zawsze był wrogo nastawiony do USA. Zobaczymy, co się stanie. Oni są bardzo wrogo nastawieni, naprawdę byli inicjatorami terroru numer jeden na świecie - powiedział prezydent USA.

Myślę, że Iran popełniłby duży błąd, gdyby coś zrobił przeciwko naszym interesom na Bliskim Wschodzie. Jeśli coś takiego zrobią, spotkają się z wielką siłą. Nie będziemy mieli wyboru, chociaż teraz nie ma żadnych przesłanek aby sądzić, że coś takiego się stanie - mówił Trump, który jednocześnie zaapelował do przywódców Iranu, by nie namawiali go do rozmów, jeśli nie będą gotowi do negocjacji.

Prezydent Iranu Hasan Rowhani oświadczył, że opowiada się za rozmowami ze Stanami Zjednoczonymi, ale nie “w obecnej sytuacji". Dlatego jedynym wyjściem dla nas jest tylko opór - ogłosił polityk.

Na groźby Trumpa wcześniej zareagował minister spraw zagranicznych Iranu Mohammad Dżawad Zarif, mówiąc że "ludobójcze drwiny" prezydenta USA nie doprowadzą do "końca Iranu". On ma nadzieję, że odniesie sukces tam, gdzie przegrali Aleksander Wielki, Czyngis-chan i inni wielcy wodzowie. Irańczycy są tu od tysiącleci, podczas gdy ich ciemiężcy zniknęli - napisał na Twitterze Zarif.

"To będzie koniec Iranu"

Trump w ten sposób potwierdził swoje słowa z niedzielnego wpisu na Twitterze, w których zagroził, że jeśli Iran nadal będzie wysuwać pogróżki pod adresem USA, nie pozostanie to bez odpowiedzi. To będzie oficjalny koniec Iranu. Nigdy więcej nie próbujcie straszyć Stanów Zjednoczonych - napisał amerykański przywódca.

Była to reakcja na wcześniejsze wypowiedzi przedstawicieli irańskiej armii, którzy w piątek zagrozili atakami wobec sił zbrojnych USA, jeśli nastąpiłby całkowity odwrót Stanów Zjednoczonych od porozumienia nuklearnego z 2015 roku.

Porozumienie to, zawarte w 2015 roku przez Iran i pięć mocarstw atomowych - zarazem stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ: USA, Rosję, Wielką Brytanię, Francję i Chiny - oraz Niemcy przewidywało demontaż irańskiego wojskowego programu atomowego w zamian za zniesienie międzynarodowych sankcji.

W ostatnim okresie doszło do zaostrzenia relacji między Waszyngtonem a Teheranem. Administracja prezydenta USA Donalda Trumpa wciąż zaostrza sankcje, dążąc do całkowitej izolacji Iranu i pozbawienia go dochodów z eksportu ropy. Zgodnie z niedawną decyzją Białego Domu Strażnicy Rewolucji, zwani też Gwardią Rewolucyjną, zostali uznani za organizację terrorystyczną.

Iran ze swojej strony podjął przed dwoma tygodniami decyzję o wycofaniu się z niektórych zobowiązań umowy nuklearnej z 2015 roku, z której to USA wycofały się w maju ubiegłego roku. Prezydent Iranu Hasan Rowhani ostrzegł 8 maja, że jeśli w ciągu 60 dni nie zostaną wypracowane nowe warunki umowy, Teheran wznowi produkcję wysoko wzbogaconego uranu.