Ten dzień ma przede wszystkim przynieść ustępstwa dla Irlandczyków, które mają przekonać mieszkańców Zielonej Wyspy, aby w październikowym referendum zagłosowali tym razem na „tak”.

Najprościej mówiąc Irlandia chce mocno zapisanej gwarancji, że Unia nie będzie się mieszać do wewnętrznego prawa rodzinnego, podatkowego, a każdy kraj będzie miał swojego komisarza.

Przy okazji w kuluarach rozgorzała dyskusja, co miał na myśli Lech Kaczyński mówiąc wczoraj, że jest gotów rozmawiać na temat podpisania Traktatu Lizbońskiego jeszcze przed irlandzkim referendum. Do tej pory, na każde pytanie o podpis odpowiedź brzmiała – najpierw plebiscyt w Irlandii.

Czy to rzeczywista uchylająca się furtka, czy nadinterpretacja? Sam prezydent nie będzie miał okazji uściślić swojego komunikatu, ponieważ dyskusję o Traktacie niespodziewanie przeniesiono z wczoraj na dziś, a Lech Kaczyński musiał polecieć do Serbii.