Badania w laboratorium w niemieckim Münster wykazały, że bakteria EHEC znaleziona w zeszłym tygodniu na ogórkach z Hiszpanii to inny rodzaj pałeczek okrężnicy niż ten, który wywołał falę infekcji. Hiszpanie mają więc argument w ręku, by domagać się pieniędzy od Niemiec.

Pałeczki okrężnicy EHEC, obecne na dwóch z trzech badanych w hamburskim laboratorium ogórków z Andaluzji nie są jednakowe z bakteriami typu O104, które wyizolowano z próbek kału pobranych od pacjentów cierpiących na infekcję. A to oznacza, że źródło zakażeń nadal nie zostało zidentyfikowane.

Naukowcy nie są w stanie określić źródła infekcji

Ostrzeżenie przed ogórkami, ale też pomidorami, sałatą i bakłażanami z Hiszpanii sprawiło, że tamtejsza gospodarka w dziesiątkach milionów euro liczy swoje straty. Teraz okazało się, że równie dobrze można by oskarżyć dostawców z każdego innego kraju, bo naukowcy nie są w stanie określić źródła infekcji, co z kolei dla mieszkańców północnych Niemiec stanowi powód do większego niż dotąd strachu, bo już kompletnie nie wiadomo, z której strony grozi niebezpieczeństwo.

Eurodeputowani chcą wyjaśnień ws. EHEC

Za tydzień w Parlamencie Europejskim będzie debata o bakterii Escherichia Coli - dowiedziała się korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska Borginon. Według jej źródeł eurodeputowani oczekują wyjaśnień od komisarza do spraw zdrowia. Uważają, że działania unijnych agend są w sprawie fali zachorowań zbyt opieszałe.

Zmarło już 16 osób

W Hamburgu nadal rośnie liczba zakażonych EHEC, jak i przypadków zespołu hemolityczno-mocznicowego (HUS), który wywołują toksyny zjadliwego szczepu pałeczki okrężnicy. W szpitalach w Hamburgu przebywa 110 osób z HUS. W całych Niemczech zmarło 15 osób w związku zakażeniem bakterią i wystąpieniem HUS. O pierwszej ofierze śmiertelnej poinformowała też Szwecja. W Niemczech liczba chorych, jak i podejrzeń infekcji sięga 1500. Najbardziej dotknięte falą zachorowań są północne regiony kraju.

Naukowcy z kliniki uniwersyteckiej w Münster poinformowali, że opracowali nową metodę testów, która pozwoli znacznie szybciej niż dotychczas, bo już w ciągu kilku godzin wykryć obecność bakterii. Eksperci mają nadzieję, że ułatwi to poszukiwanie źródła choroby.