Prawdziwe oblężenie przeżywa wysepka Giglio, przy której leży wrak Costa Concordii. Tylko wczoraj przypłynęło tam ponad 1000 osób. Ludzie przyjeżdżają masowo - co nigdy nie zdarza się tam o tej porze roku - żeby oglądać i fotografować miejsce katastrofy.

Żeby dostać się na statek, który płynie na wyspę Giglio, trzeba stać w długiej kolejce. Dwie firmy, które obsługują trasę, przyznają, że nigdy o tej porze roku nie było tam takich tłumów. Zazwyczaj w zimowe weekendy przybywa 10 razy mniej turystów.

Ludzie przyjeżdżają masowo, by odwiedzić i sfotografować miejsce katastrofy, o której mówi cały świat. Przede wszystkim chcą zobaczyć przewrócony wrak słynnego wycieczkowca. Niektórzy próbują wynająć łódź i podpłynąć jak najbliżej wraku oraz zobaczyć wszystkie miejsca z nią związane, głównie słynne skały, na które wpadł statek. Zdarzają się osoby, które przypływają na Giglio tylko na pół godziny - jedynie po to, aby zrobić zdjęcia. To turystyka katastrof, odwiedzanie miejsc, gdzie doszło do tragedii - podsumowuje zjawisko agencja Ansa.

Bilans wypadku Concordii to 12 zabitych i 20 zaginionych. Cały czas trwają poszukiwania. Ruszyły także przygotowania do wypompowywania paliwa ze zbiorników.