Tłum proeuropejskich demonstrantów powalił barierki na Placu Niepodległości w Kijowie, który dotychczas chroniony był przez oddziały specjalne milicji Berkut. Ludzie wdrapali się na stojący na Majdanie ciężki sprzęt i krzyczeli "Rewolucja". W Kijowie protestują tysiące ludzi. Według niektórych ukraińskich stacji telewizyjnych może to być nawet 500 tysięcy. Ukraińskie ministerstwo spraw wewnętrznych ostrzega tymczasem, że nie dopuści do masowego zakłócenia porządku.

Zobacz również:

Sytuacja jest napięta. Na Majdan, gdzie dzień wcześniej specjalne oddziały milicji Berkut rozpędziły pokojową manifestację, przybyło tysiące ludzi. Jednak nie tylko Plac Niepodległości jest pełen demonstrujących i skandujących. Stoją oni też na Kreszczatiku - głównym deptaku Kijowa.

Ponadto demonstranci ruszyli na administrację prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Według mediów na autobusy milicyjne, blokujące wjazd do tego budynku, protestujący skierowali ciągnik. Świadkowie mówią o dymie unoszącym się na dziedzińcu. Ludzie rzucają tam petardy. Wcześniej protestujący rozbili okna i drzwi kijowskiej administracji państwowej, w której urzędują władze miejskie.

"Janukowycz to marionetka Putina"

Demonstracja ma być pokazem sprzeciwu wobec władzy. Tłum skanduje: "Precz z bandą", "Precz z Janukowyczem". Protestujący niosą ze sobą flagi Ukrainy i Unii Europejskiej. Jak mówią - nie tracą nadziei, że ich kraj zwróci się na Zachód. Mówią o prezydencie z pogardą: To marionetka Putina. Nie będziemy częścią Rosji, bo jesteśmy dumnym narodem. 

Opozycja, która zorganizowała niedzielny protest, nie chce ujawniać na razie planu swych działań. Nie możemy niczego powiedzieć, ale zapewniam, że dzisiaj będziemy świadkami wielu ważnych zmian. Mogę tylko zapewnić, że nikt ze stojących tu ludzi nie będzie rozczarowany - powiedział PAP opozycyjny deputowany do parlamentu Ołeksandr Bryhynec.

Jedno jest pewne: tą demonstracją opozycja ukraińska pokazuje swoją siłę. Udowadnia, że nie przestraszą jej milicyjne pałki. 

Demonstrują mimo zakazu

Ukraińcy, z którymi rozmawiał nasz specjalny wysłannik do Kijowa, obawiają się jednak, że władza może - tak jak wczoraj w nocy - wysłać oddziały milicji do rozpędzenia demonstracji. To tym bardziej uzasadniona obawa, że sąd zakazał demonstracji praktycznie w całym centrum miasta. Niedaleko Majdanu, przy ulicy Bankowej, przy siedzibie prezydenta, widać kilka milicyjnych autobusów, a w nich między innymi oddziały specjalne Berkut. 

Szef MSW: milicja zareaguje w razie masowych rozruchów

Minister spraw wewnętrznych Ukrainy Witalij Zacharczenko ostrzegł dziś, że w razie masowych rozruchów milicja znów zareaguje.

Masowe zamieszki? Milicja nie może nie reagować na coś takiego. Czy chcemy iść drogą Libii, Tunezji? Jeśli (opozycja) wzywa do masowych rozruchów, to będziemy reagować - powiedział szef ukraińskiego MSW agencji Interfax. 

Tymczasem wczorajszy atak milicji na proeuropejskich demonstrantów potępiły Unia Europejska i Stany Zjednoczone. Teraz - szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle - ostrzegł ukraińskie władze, by chroniły prawo do demonstracji.

Janukowycz: Zrobię wszystko, żeby przyspieszyć proces zbliżenia Ukrainy do UE

Sam prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz przed dzisiejszą demonstracją powiedział, że zrobi wszystko, żeby przyspieszyć proces zbliżania Ukrainy z Unią Europejską. Ukraina dokonała własnego wyboru geopolitycznego. Jesteśmy Europejczykami i nasza droga została określona przez historię. Jednocześnie nasze państwo, o czym jestem głęboko przekonany, powinno się integrować ze wspólnotą narodów europejskich jako równy partner, który będzie szanowany i z którym będą się liczyć - czytamy w oświadczeniu wydanym z okazji rocznicy referendum ws. niepodległości Ukrainy z 1991 r.

Wczoraj wieczorem natomiast premier Ukrainy Mykoła Azarow poinformował w wywiadzie telewizyjnym, że prezydent Janukowycz uda się do Moskwy po planowanej wizycie w Chinach 3-6 grudnia. Azarow nie podał terminu wizyty w Rosji.

Protesty trwają od 21 listopada

Przypomnijmy, że protesty zwolenników integracji europejskiej to pokłosie decyzji rządu w Kijowie, który 21 listopada zawiesił przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Porozumienie miało być zawarte na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Jak wyjaśniono, UE nie zaoferowała Ukrainie pomocy finansowej, która pokryłaby koszty pogorszenia relacji handlowych z Moskwą.

Do ostrych starć proeuropejskich demonstrantów z milicją doszło w nocy z piątku na sobotę. W czasie brutalnej akcji zostało pobitych ponad 30 osób, w tym dwóch obywateli Polski. Jeden z nich to dziennikarz Tomasz Piechal z portalu Eastbook. Drugi, Jacek Zabrocki, jest dyrektorem jednego z polskich koncernów na Ukrainie.