Chase Bishop, agent FBI, przyznał się do przypadkowego postrzelenia mężczyzny. Został skazany na dwa lata zawieszenia. Do wypadku doszło, gdy w trakcie tańczenia z kieszeni agenta wypadł pistolet i wystrzelił w przypadkową osobę. Poszkodowany nie ma urazu do funkcjonariusza. "Ja również robiłem głupie rzeczy w barach, aby zaimponować dziewczynom" - powiedział w sądzie.


Nigdy nie spodziewałem się, że rezultat moich działań doprowadzi do czegoś takiego - powiedział w sądzie Bishop. Agent, oprócz kary zawieszenia, musi także zapłacić ponad 1600 dolarów grzywny oraz  pokryć koszty procesowe.

2 czerwca w Mile High Spirits and Distillery agent FBI tańczył w barze w samym środku kręgu ludzi. Przed wykonaniem popisowego salta, jego pistolet wypadł na ziemię i wystrzelił raniąc mężczyznę, który stał obok.

Agent został wysłany do Denver przez FBI, jednak kiedy doszło do wystrzału, nie był na służbie. Rzeczniczka FBI, Kelsey Pietranton, odmówiła wypowiadania się na temat tego, czy Bishop będzie mógł kontynuować  pracę w agencji. Mężczyzna, którego postrzelono to 24-letni Tom Reddington. Podczas rozprawy opowiedział, że po wypadku stracił pracę w magazynie w Amazonie. Od tamtego zdarzenia nieustannie zmaga się z bólem i obawami, że już nigdy nie będzie mógł biegać. Reddington przyznał, że nie ma osobistej urazy do Bishopa. Ja również robiłem głupie rzeczy w barach, aby zaimponować dziewczynom - dodał.

Opracowanie:

Rafał Matyja