Policja w Los Angeles poinformowała, że zeznania nowych świadków utonięcia w 1981 r. jednej z czołowych ówczesnych gwiazd Hollywoodu Natalie Wood stawiają, wyraźniej niż poprzednio, wśród podejrzanych jej męża, 87-letniego dzisiaj aktora Roberta Wagnera.

Rzeczniczka biura szeryfa w Los Angeles Nicole Nishida oświadczyła, że Wagner jest obecnie "osobą w kręgu zainteresowania" w sprawie "podejrzanej śmierci" aktorki.

Wood, która była trzykrotnie nominowana do nagrody Oscara, utonęła w listopadzie 1981 r. podczas "alkoholowej nocy" spędzonej na jachcie w towarzystwie męża Roberta Wagnera, aktora Christophera Walkena i kapitana jachtu. Jej ciało znaleziono w wodzie, w pobliżu wyspy Catalina, u wybrzeży Kalifornii. Aktorka miała wówczas 43 lata.

Śledczy początkowo zakwalifikowali sprawę jako tragiczny wypadek. W 2011 r. wznowili jednak śledztwo po tym jak kapitan zeznał, iż słyszał odgłosy kłótni Wood i Wagnera. Biuro sędziego śledczego zmieniło wówczas kwalifikację przyczyny śmierci aktorki na "utonięcie i inne nieustalone czynniki".

Według Nishidy zeznania nowych świadków "zmieniają sekwencję zdarzeń" na jachcie tej tragicznej nocy.

Świadkowie ze znajdującej się niedaleko łodzi potwierdzili zeznania kapitana. Mieli oni zeznać, że słyszeli odgłosy zawziętej kłótni mężczyzny i kobiety na jachcie i rozpoznali głosy Wood i Wagnera. Mieli też słyszeć krzyki i odgłosy uderzeń.

Wagner nie ustosunkował się dotychczas do nowych zeznań. W 2008 r. napisał w pamiętnikach, że tej nocy pokłócił się z Walkenem i przed pójściem spać zauważył nieobecność żony i gumowego pontonu przycumowanego do jachtu. 

(mpw)