Kilka minut po godzinie 15 policja, straż pożarna oraz pogotowie w szwedzkim mieście Karlstad zostały zaalarmowane o potężnym wybuchu w gimnazjum. Huk był tak duży, że szyby w oknach okolicznych domów zatrzęsły się, a w samochodach zaczęły wyć alarmy.

Kilka minut po godzinie 15 policja, straż pożarna oraz pogotowie w szwedzkim mieście Karlstad zostały zaalarmowane o potężnym wybuchu w gimnazjum. Huk był tak duży, że szyby w oknach okolicznych domów zatrzęsły się, a w samochodach zaczęły wyć alarmy.
Policja przed budynkiem gimnazjum Tingvalla w Karlstad /Tommy Pedersen /PAP/EPA

Odgłos wybuchu było słychać w okolicy gimnazjum Tingvallagymnasiet w centrum Karlstadu tuż po godzinie 15.

To było straszne. Zatrzęsło całym budynkiem. Nagle przybiegli ochroniarze i zaczęli krzyczeć, że na korytarzu jest bomba - relacjonowała mediom dyrektorka szkoły Christine Holmberg.

Uczniowie zostali natychmiast wyprowadzenia z budynku. Na miejscu pojawiła się policja i straż pożarna. Przed kilka godzin przedstawiciele tych służb bezradnie rozkładali ręce. Odgłos wybuchu słyszeli wszyscy, jednak na miejscu nie było po nim ani śladu.

Pojawiła się nawet informacja od świadków, którzy w okolicy budynku szkolnego widzieli dwóch ubranych na czarno mężczyzn podpalających jakiś sznur. Mężczyźni ci są teraz poszukiwani.

Ostatecznie stwierdzono, że rzekomym ładunkiem wybuchowym mogła być petarda hukowa.


(j.)