Kilka tysięcy ludzi protestowało przed budynkiem parlamentu w Tbilisi, domagając się szósty dzień z rzędu ustąpienia prezydenta Micheila Saakaszwilego. Opozycja zarzuca mu naruszanie zasad demokracji i wini za ubiegłoroczną wojnę z Rosją o Osetię Południową.

Pod siedzibą prezydenta noc z poniedziałku na wtorek w niewielkich namiotach spędziły dziesiątki manifestantów. Podobnie zamierzają postąpić w nocy z wtorku na środę.

Agencja Reuters pisze, że prezydent, który odmówił ustąpienia, ponownie zdawał się sugerować we wtorek, że za kampanią protestów gruzińskiej opozycji stoją rosyjskie pieniądze. Powiedział też, że Rosja wzmacnia swe siły w separatystycznych regionach Gruzji: Osetii Południowej i Abchazji. Zapewnił, że mimo prób wywołania niepokojów, Gruzja pozostaje krajem stabilnym.

Liczba protestujących ustawicznie spada od pierwszego dnia - ubiegłego czwartku, gdy szacowano ją na 60.000. Opozycja zaprzecza, by akcje sprzeciwu zamierały. Zapowiada, że namioty protestujących staną też wokół siedziby telewizji państwowej; akcja ta ma wskazać na zastrzeżenia co do wolności mediów.

Opozycja zapowiedziała, że będzie kontynuować protesty i blokady ulic, dopóki Saakaszwili nie ustąpi, lecz analitycy podają w wątpliwość jedność ponad tuzina liderów gruzińskiej opozycji i możliwość zgromadzenia przez nich wystarczającej liczby ludzi, którzy wymusiliby ustąpienie prezydenta.