​Sześć osób objęto we Włoszech śledztwem w związku ze styczniową katastrofą w Abruzji, gdzie na hotel zeszła lawina, zabijając 29 osób. Wśród podejrzanych jest szef władz prowincji Pescara, które zlekceważyły pierwsze sygnały i wezwania o pomoc.

Włoskie media, powołując się na prokuraturę w Pescarze, podały w czwartek, że dochodzeniem objęty jest szef władz prowincji Antonio Di Marco oraz dwóch tamtejszych urzędników, a także burmistrz miejscowości Farindola, na terenie której znajdował się hotel Rigopiano. Inni podejrzani to dyrektor hotelu i pracownik gminy.

18 stycznia, kilka godzin po trzęsieniu ziemi w środkowych Włoszech, na położony w górach i odcięty od świata z powodu śnieżyc luksusowy hotel zeszła lawina. Na pomoc wyruszono ze znacznym opóźnieniem, bo urzędnicy władz prowincji, do których zadzwoniono z pierwszymi informacjami o katastrofie, zlekceważyli je.

Włoskie media ujawniły zapis rozmów telefonicznych, w trakcie których w reakcji na apele o wysłanie pomocy do Rigopiano urzędnicy mówili, że to fałszywy alarm czy nawet, jak powiedziała jedna z pracownic władz prowincji, "głupich nie brakuje".

Dochodzenie prokuratorskie dotyczy przede wszystkim trybu i okoliczności wysłania ekip ratunkowych na miejsce katastrofy i przyczyn opóźnienia tej akcji.

W gruzach całkowicie zniszczonego hotelu zginęło 29 pracowników i gości. Uratowano łącznie 11 osób, z których 9 zostało wydobytych z rumowiska w czasie kilkudniowych poszukiwań.

Ustalono, że hotel stał w miejscu, gdzie występowało wysokie zagrożenie lawinowe i został rozbudowany bez wymaganych pozwoleń.

(łł)