Izrael jest w stanie wojny, wojnie przeciwko terroryzmowi, wojnie, której nie wybieraliśmy, lecz która została nam narzuca - mówił wczoraj premier Izraela Ariel Szaron w orędziu do narodu. Szaron winą za sytuację na Bliskim Wschodzie obarczył palestyńskiego przywódcę Jasera Arafata.

"Te akty terroryzmu promuje i kieruje nimi jeden człowiek - Jaser Arafat. Arafat jest wrogiem całego wolnego świata. Każdy kto został choć trochę wyedukowany powinien zdawać sobie sprawę, że to właśnie Arafat jest przeszkodą stojącą na drodze osiągnięcia pokoju na Bliskim Wschodzie, jest zagrożeniem dla całego regionu" – mówił premier Izraela. Wcześniej Szaron przewodniczył posiedzeniu gabinetu bezpieczeństwa, podczas którego zdecydowano o rozszerzeniu operacji wojskowej przeciwko Palestyńczykom.

Słowa Ariela Szarona bardzo szybko przechodzą w czyny. Izrael rozszerza operacje zbrojne przeciwko Palestyńczykom. Dzisiaj o świcie izraelskie czołgi wjechały do Betlejem. Według naocznych świadków czołgi zatrzymały się zaledwie pół kilometra od kościoła Narodzenia Chrystusa. Wojsko wtargnęło także do kontrolowanego przez Palestyńczyków miasta Kalkija na Zachodnim Brzegu. Jak twierdzą świadkowie, do miasta wjechało ponad sto izraelskich czołgów, w mieście odcięto energię elektryczną. Słychać było strzały. Wcześniej palestyński szef bezpieczeństwa na Zachodnim Brzegu poinformował że izraelska armia podczas oblężenia Ramallah zabiła około 30 członków palestyńskich służb bezpieczeństwa. Nie udało się jednak potwierdzić tej informacji u źródeł niezależnych.

Foto Archiwum RMF

08:10