Armator statku Costa Concordia chce wystawić na sprzedaż szalupy i łodzie ratunkowe, którymi pasażerowie i członkowie załogi wycieczkowca dotarli na ląd po jego katastrofie w styczniu zeszłego roku u brzegów wyspy Giglio. W katastrofie tej zginęły 32 osoby.

W ostatnich dniach sąd w Grosseto, gdzie toczy się proces w sprawie katastrofy Concordii, wyraził zgodę na zdjęcie nakazu konfiskaty z łodzi, dzięki którym udało się uratować ponad 4 tysiące osób. Już wcześniej zgłosiły się osoby prywatne zainteresowane ich zakupem.

Adwokat armatora Costa Crociere wyjaśnił, że firma chce sprzedać szalupy nie dla zarobku, lecz po to, by opróżnić miejsce, gdzie są one składowane, na plaży w Talamone koło Grosseto. Zajmują ogromny teren, otoczony taśmą. Od miesięcy protestują mieszkańcy tej turystycznej miejscowości, argumentując, że to wielkie składowisko szpeci pejzaż, zwłaszcza obecnie, w szczycie sezonu. Jest tam kilkadziesiąt różnych łodzi i szalup. Pieniądze z ich sprzedaży zostaną przekazane firmom ubezpieczeniowym jako wkład w fundusz rekompensat dla rodzin 32 ofiar katastrofy oraz pasażerów-rozbitków.

Armator postawił precyzyjne wymogi przyszłym nabywcom. Wszystkie zostaną zawarte w umowie sprzedaży. Ci, którzy kupią łodzie i szalupy z pamiętnej katastrofy, nie mogą ich używać jako eksponatów. Nie wolno nawet zgodnie z tymi zasadami mówić, że pochodzą one z Costy Concordii. Trzeba będzie również usunąć z nich nazwę i logo tego statku.

Sąd zastrzegł jedynie, że dla potrzeb toczącego się procesu kapitana statku Francesco Schettino, należy zachować - w razie następnych ekspertyz - po jednym egzemplarzu każdego rodzaju łodzi i szalupy z wycieczkowca. 

(jad)