Co najmniej jedenaście osób zginęło, gdy syryjskie służby bezpieczeństwa ostrzelały uczestników pogrzebów. Zgromadzeni przyszli pożegnać osoby zabite w czasie piątkowych pacyfikacji antyrządowych demonstracji - informują świadkowie i obrońcy praw człowieka.

Co najmniej pięć osób zginęło od kul snajperów w Dumie, na przedmieściu Damaszku. Z kolei w prowincji Dara, na południowym zachodzie Syrii, służby bezpieczeństwa otworzyły ogień do ludzi zmierzających na pogrzeby w mieście Izra. Śmierć poniosło co najmniej pięć osób. Jedna osoba została zastrzelona w stołecznej dzielnicy Barzeh. Duchowni apelują do lekarzy o pomoc rannym.

W piątek w wielotysięcznych antyrządowych demonstracjach w kilku miastach Syrii zginęło co najmniej 88 osób, a dziesiątki zostało rannych, gdy służby bezpieczeństwa otworzyły ogień, usiłując je rozproszyć.

Był to najkrwawszy dzień antyprezydenckich wystąpień w Syrii, które trwają od połowy marca. Demonstracje przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada, organizowane są co tydzień po piątkowych modłach.

120 zabitych w ciągu dwóch dni antyrządowych demonstracji

Syryjskie siły bezpieczeństwa zabiły w ciągu ostatnich dwóch dni co najmniej 120 osób podczas antyrządowych demonstracji - informuje organizacja praw człowieka.

Demonstracje co tydzień obejmują kolejna miasta. Krwawa rozprawa sił bezpieczeństwa z demonstrantami nastąpiła, gdy prezydent Asad ostrzegł, że dalsze wystąpienia będą uważane za "sabotaż". W ciągu ostatnich pięciu tygodni w demonstracjach zginęło prawie 300 osób.

Rosnąca liczba ofiar spowodowała, że dwaj deputowani, Nasser Hariri i Khail Rifai z prowincji Dara na południowym zachodzie Syrii, gdzie w sobotę zginęło kilka osób udających się na pogrzeby działaczy prodemokratycznych, ogłosili w telewizji Al-Dżazira rezygnację z zasiadania w parlamencie. Tego typu rezygnacje są w Syrii bardzo rzadkie. Prawie wszyscy liderzy opozycji w tym kraju albo siedzą w więzieniach, albo wyjechali.