Ponad 70 osób zginęło, a kilkadziesiąt zostało rannych, gdy służby bezpieczeństwa otworzyły ogień do protestujących. Wśród zabitych jest 11-letni chłopiec. "Kule zaczęły latać nad naszymi głowami jak w czasie ulewy" - relacjonował jeden ze świadków w mieście Izra, w prowincji Dara. Ludzie domagali się odejścia prezydenta Baszara el-Asada.

Dziewięciu manifestantów poniosło śmierć, gdy służby bezpieczeństwa spacyfikowały demonstrację w Dumie, na przedmieściach Damaszku. W innych dzielnicach miasta zginęło w sumie sześć osób.

Kilka osób straciło życie, gdy służby spacyfikowały demonstracje w zachodnich miastach Hama, Latakia i Hims.

Do masowych protestów doszło też w znajdującym się na wybrzeżu mieście Banias, w północno-zachodniej części kraju, oraz w al-Kamiszli na północnym wschodzie, gdzie liczna jest mniejszość kurdyjska.

Prezydent Baszara el-Asada, który 11 lat temu odziedziczył władzę po swoim ojcu, próbuje powstrzymać opozycję, z jednej strony znosząc na przykład obowiązujący od prawie 50 lat stan wyjątkowy, a z drugiej brutalnie tłumiąc manifestacje.

Syryjscy opozycjoniści zażądali zażądali zniesienia monopolu partii Baas na władzę i utworzenia demokratycznego systemu politycznego.

W pierwszym wspólnym oświadczeniu od rozpoczęcia protestów pięć tygodni temu przedstawiciele Lokalnych Komitetów Koordynacyjnych z różnych regionów Syrii napisali, że "żądania wolności i godności mogą być zrealizowane wyłącznie poprzez pokojowe przemiany demokratyczne".

Uwolnieni muszą być wszyscy więźniowie sumienia. Obecny aparat bezpieczeństwa musi być zlikwidowany i zastąpiony instytucjami wyposażonymi w odpowiednią jurysdykcje i działającymi zgodnie z prawem- podkreśla opozycja w oświadczeniu.

Od czasu rozpoczęcia protestów w połowie marca w demonstracjach zginęło ponad 220 ludzi. Zestawienie to nie uwzględnia danych z piątku.