Uzbrojeni ludzie podpalają i plądrują Abyei w Sudanie - poinformowało ONZ. W sobotę kontrolę nad miastem, leżącym w spornym, bogatym w ropę regionie, przejęło północnosudańskie wojsko. Od tego czasu uciekły z niego dziesiątki tysięcy ludzi.

Analitycy obawiają się, że walki w Abyei mogą doprowadzić do wybuchu kolejnej wojny domowej i pogrążyć kraj w chaosie. Kwestia tego, kto przejmie kontrolę nad regionem, jest głównym punktem spornym przed oficjalnym podziałem kraju na Północ i Południe.

Abyei, gdzie znajdują się pastwiska i złoża ropy naftowej, ma znaczenie symboliczne dla obu stron.

W zeszłym tygodniu siły Południa zaatakowały konwój oddziałów z Północy, które następnie przez dwa dni bombardowały region.

W sobotę czołgi Północy wjechały do Abyei, rozpraszając oddziały Południa i naruszając obowiązujące porozumienia pokojowe. Na teren zajmowany przez ONZ spadły pociski moździerzowe.

Od tego czasu z miasta uciekły dziesiątki tysięcy cywilów. Abyei jest opustoszałe, a ludzie w obawie przed kolejnymi atakami udają się jak najdalej na południe. Dzieci same pieszo pokonują długie dystanse - powiedział przedstawiciel organizacji Lekarze Bez Granic Gustavo Fernandez.

Północ zapowiedziała, że okupacja Abyei potrwa, dopóki w regionie nie zostaną zagwarantowane stabilność i bezpieczeństwo.

Rzecznik armii Sudanu Południowego Philip Aguer ostrzegł, że jego wojsko odpowie siłą, jeśli oddziały Północy posuną się dalej na południe. Potencjał militarny Południa nie dorównuje Północy.

Sobotnią interwencję wojsk Północy potępiły USA, UE, Francja i Wielka Brytania. Rada Bezpieczeństwa ONZ, której delegacja przybyła do Sudanu wczoraj, zaapelowała do rządu Północy o niezwłoczne wycofanie sił z miasta i jego okolic.

Tymczasem w poniedziałek UE postanowiła przeznaczyć 200 mln euro na rzecz Południowego Sudanu, aby pomóc władzom tego powstającego kraju w "walce ze skrajnym ubóstwem" i umożliwić "świadczenie podstawowych usług socjalnych ludności".

Na mocy ustaleń pokojowych z 2005 roku regionowi Abyei zagwarantowano osobne referendum w tym samym czasie, co referendum niepodległościowe Południa, a więc w styczniu 2011 roku. Jednak nie doszło ono do skutku, bo między Południem i Północą wybuchł spór o to, kto jest uprawniony do głosowania. Od tego czasu w starciach w tym regionie zginęło ponad 100 osób.

W kwietniu prezydent Sudanu Omar el-Baszir zapowiedział, że nie uzna Sudanu Południowego jako niepodległego państwa, jeśli tamtejsze władze będą rościły sobie prawo do Abyei.

Po referendum niepodległościowym, w którym za secesją południowej części od północnej opowiedziało się blisko 99 proc. głosujących, w lipcu Południe oficjalnie stanie się niepodległym państwem.