Uzbrojony napastnik próbował postrzelić tureckiego dziennikarza Cana Dunbara przed sądem w Stambule, gdzie toczy się jego proces o ujawnienie tajemnic państwowych. Dundarowi nic się nie stało, ale reporter relacjonujący proces został ranny w nogę.

Uzbrojony napastnik próbował postrzelić tureckiego dziennikarza Cana Dunbara przed sądem w Stambule, gdzie toczy się jego proces o ujawnienie tajemnic państwowych. Dundarowi nic się nie stało, ale reporter relacjonujący proces został ranny w nogę.
Strzały przed sądem. Mężczyzna próbował postrzelić dziennikarza oskarżonego o szpiegostwo /CAN EROK / CUMHURIYET NEWSPAPER /PAP/EPA

Według świadka, na którego powołuje się agencja Reutera, napastnik krzyknął "zdrajca" i oddał co najmniej trzy strzały z pistoletu w kierunku Dundara, redaktora naczelnego krytycznego wobec władz Turcji dziennika "Cumhuriyet".

Napastnik został zatrzymany.

To ja byłem celem, widziałem napastnika - powiedział Dundar, cytowany przez portal gazety "Hurriyet Daily News".

Według agencji Reutera do ataku doszło tuż przed ogłoszeniem przez sąd werdyktu w sprawie przeciwko Dundarowi i jego redakcyjnemu koledze, szefowi oddziału gazety w Ankarze Erdemowi Gulowi. Grozi im dożywocie za szpiegostwo i usiłowanie obalenia tureckiego rządu w związku z opublikowaniem przez "Cumhuriyet" informacji o wsparciu bojowników z Syrii przez Turcję. Władze w Ankarze miały przesyłać im broń.

Według obrońców Dundara i Gula w w mowie końcowej prokurator nie wymienił zarzutu szpiegostwa, lecz domagał się 25 lat więzienia dla Dundara za zdobycie i ujawnienie tajemnic państwowych oraz 10 lat dla Gula za ich opublikowanie.

Przed sądem był tłum dziennikarzy, oczekujących na werdykt w sprawie Dundara i Gula. Proces toczy się bowiem za zamkniętymi drzwiami.

W maju 2015 roku "Cumhuriyet" opublikował długi artykuł, a także zdjęcia i nagranie wideo - jak poinformowano - tureckich ciężarówek wiozących broń i amunicję do Syrii. Materiały, mające pochodzić z 2014 roku, pokazywały funkcjonariuszy żandarmerii i policji otwierających naczepy ciężarówek. Pojazdy miały dostarczać broń islamistycznym rebeliantom w Syrii.

Turecki rząd zaprzecza, jakoby udzielał takiego wsparcia, i powtarza, że w konwoju znajdowała się pomoc dla tureckojęzycznej ludności w Syrii.

Zwolennicy Dundara i Gula twierdzą, że proces jest ważnym testem dla wolności prasy w kraju, który jest coraz częściej krytykowany za granicą za ograniczanie swobody wypowiedzi.

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez dziennikarzy złożył osobiście prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, a także szef tajnych służb Hakan Fidan. Erdogan ocenił publikację nagrania przez "Cumhuriyet" jako zdradę, a w wywiadzie telewizyjnym powiedział, że Dundar "będzie musiał zapłacić za to wysoką cenę".

Dundar i Gul spędzili 92 dni w areszcie, z czego prawie połowę w odosobnieniu. W lutym turecki Trybunał Konstytucyjny, jedna z ostatnich instytucji jeszcze niekontrolowanych przez rządzącą partię, orzekł, iż ich aresztowanie odbyło się z naruszeniem prawa. Następnie dziennikarze zostali wypuszczeni z aresztu.

Erdogan oświadczył, że nie szanuje orzeczenia Trybunału.

Aresztowanie Dundara i Gula spotkało się z potępieniem społeczności międzynarodowej. O uwolnienie dziennikarzy apelowała m.in. organizacja Reporterzy bez Granic.

(az)