We Francji wybuchł wielki skandal dotyczący stron internetowych byłej Pierwszej Damy Carli Bruni - donosi korespondent RMF FM w Paryżu Marek Gładysz. Nadsekwański odpowiednik NIK ujawnił, że wydano na nie z państwowych kas 410 tys. euro. "Oddaj pieniądze!" - żądają internauci, którzy podpisują się pod specjalną petycją.

Francuska Izba Rachunków twierdzi, że stworzenie i utrzymanie przez jedynie dwa lata stron internetowych fundacji Carli Bruni, które nie zachwycają swoją szatą graficzną, kosztowało 410 tys. euro. Wszystkie wydatki pokryte zostały z pieniędzy państwowych w okresie, kiedy Nicolas Sarkozy był prezydentem.

Autorzy raportu podkreślają, że następca Sarkozy'ego, socjalista Francois Hollande, jest pod tym względem dużo mniej rozrzutny, bo z publicznych pieniędzy sfinansowana została jedynie rubryka poświęcona obecnej Pierwszej Damie Francji Valerie Trierweiler na stronach Pałacu Elizejskiego.

Skandal jest tym większy, że fundacja Carli Bruni zajmuje się działalnością charytatywną. "Oddaj pieniądze!" - żąda od byłej Pierwszej Damy w specjalnej petycji kilkadziesiąt tysięcy oburzonych obywateli. Domagają się oni, by Bruni przekazała blisko pół miliona euro jednej z "prawdziwych" organizacji charytatywnych, tzn. takich, które pomagają ludziom, zamiast ich okradać.

To ciąg dalszy głośnej afery nazwanej przez paryskich komentatorów "Carla Gate". Już wcześniej media ujawniły, że samo stworzenie skromnej strony internetowej fundacji Carli Bruni kosztowało 150 tys. euro. Suma ta powędrowała do kieszeni przyjaciela ówczesnej Pierwszej Damy, który się tym zajął. Według specjalistów, ta strona internetowa poświęcona walce z AIDS, stworzona przy użyciu darmowych programów komputerowych, powinna kosztować 20 razy mniej. Nie było jednak żadnego przetargu.