Nieoczekiwanym hitem pierwszego posiedzenia rządu Francji okazała się Cecile Duflot. Pani minister na uroczyste, inauguracyjne spotkanie w Pałacu Elizejskim - w przeciwieństwie do odświętnie ubranych kolegów - przybyła ubrana w zwykłe dżinsy. Czy Waszym zdaniem to przesada? Głosujcie w sondzie!
37-letnia minister ds. gospodarki mieszkaniowej, ubrana w białą bluzkę, granatowy żakiet i dżinsy, wyróżniała się wśród pozostałych członków rządu - zauważa Reuters. Reszta polityków na czwartkowe posiedzenie wybrała dyskretne kostiumy i eleganckie garnitury.
Cała sprawa przeszłaby może bez większego echa, gdyby nie członkini poprzedniego rządu Nadine Morano, która na Twitterze napisała: "Gdy reprezentuje się francuski naród, należy rozróżniać ubrania odpowiednie na posiedzenia rządu i takie do noszenia w weekendy".
Duflot, szefowa francuskich Zielonych, zyskała sobie jednak obrończynię w osobie byłej minister zdrowia Roselyne Bachelot. Na tym samym portalu wyraziła przekonanie, że "jeśli tylko spodnie (pani minister) zostały wykonane we Francji, to postąpiła właściwie, przychodząc w nich na posiedzenie rządu".
Niekonwencjonalny ubiór Duflot wydaje się wpisywać w styl nowego prezydenta. Socjalista Francois Hollande wielokrotnie powtarzał, że zerwie z umiłowaniem do luksusu, kojarzonym z jego konserwatywnym poprzednikiem Nicolasem Sarkozym.
