37 brytyjskich związków zawodowych reprezentujących około 2 milionów pracowników sektora publicznego, między innymi nauczycieli, pielęgniarki, sanitariuszy, urzędników państwowych, strajkowało przeciwko rządowym planom reformy emerytur zakładowych.

Rząd chce, by podstawą naliczania emerytury była średnia zarobków z całego okresu zatrudnienia, zamiast poziomu zarobków z okresu poprzedzającego przejście na emeryturę. Chce też podniesienia składki do 3,2 procent i opóźnienia wieku przechodzenia na emeryturę. Zmiany miałyby wejść w życie od kwietnia 2012 roku.

Związkowcy nie godzą się na to, by pracować dłużej w zamian za mniej. Protestują przeciwko przedstawianiu emerytur pracowniczych jako przywileju.

Jest to największa akcja protestacyjna od kilkunastu lat. Po raz ostatni równie masowe protesty wystąpiły w 1979 roku, gdy tak zwana zima stulecia pogrążyła ówczesny rząd Partii Pracy i utorowała drogę rządom konserwatystów. Premier David Cameron nazwał strajki "niewypałem".

Sekretarz generalny centrali związkowej TUC Brendan Barber powiedział na wiecu w Birmingham, że decyzja w sprawie strajku została podjęta z ciężkim sercem. Nikt nie chce tracić dniówki, gdy koszt życia jest tak wysoki, i nikt nie chce celowo narażać społeczeństwa ani pracujących rodzin na niedogodności, ale w sytuacji nagromadzenia niesprawiedliwości trzeba zająć wyraźne stanowisko - oświadczył.

Według ministra finansów George'a Osborne'a "strajki niczego nie osiągną". Wcześniej rząd groził ograniczeniem prawa do strajku w drodze nowelizacji ustawodawstwa strajkowego.

Biuro gabinetu ocenia, że mniej niż 1/3 urzędników państwowych bierze udział w strajku. Największe zakłócenia w pracy wystąpiły w szkołach. W Anglii 58 procent państwowych szkół było całkowicie zamkniętych, a dalszych 12 częściowo. W Walii zamknięto 80 procent szkół. W Irlandii Północnej stanęły pociągi i autobusy. W parlamencie westminsterskim strajkowały sprzątaczki.

Zakłócenia wystąpiły w pracy lotnisk, ale ich zakres nie był duży. Obawy przed kolejkami do odprawy paszportowej nie potwierdziły się. Miejsce strajkujących zajęli menedżerowie i pracownicy ściągnięci awaryjnie.

W szpitalach na późniejszy termin odłożono około 6 tysięcy rutynowych operacji, by zwolnić moce w razie nagłych przypadków. Zakłócona została praca niektórych sądów, bibliotek i usług komunalnych.