Płonący statek-widmo przepłynie przez Kanał La Manche do portu w Niemczech. Po blisko półtoramiesięcznym sprzeciwie Francja zgodziła się, by transportujący trujące substancje chemiczne kontenerowiec MSC Flaminia, na którego pokładzie nie udało się ugasić pożaru, przepłynął przez jej wody terytorialne.

Od półtora miesiąca niemiecki kontenerowiec był zablokowany u wejścia do Kanału La Manche - nie chciały go tam wpuścić władze Francji i Wielkiej Brytanii. Obawiały się bowiem katastrofy sanitarno-ekologicznej. W transportowanych przez ten statek kontenerach znajdowało się bowiem co najmniej 40 ton szkodliwych - w tym rakotwórczych - substancji chemicznych. Do tego armator odmawiał przedstawienia ich precyzyjnej listy. W końcu przedstawił ten spis, ale zapewnił francuskie władze, że wszystkie groźne substancje chemiczne już się spaliły i kontenerowiec nie stanowi niebezpieczeństwa dla zdrowia mieszkańców nadmorskich miejscowości i dla środowiska.

Francuski rząd tłumaczył wcześniej, że wpuszczenie płonącego statku do Kanału La Manche byłoby niebezpieczne, bo na jego pokładzie znajduje się kilkadziesiąt kontenerów z groźnymi substancjami chemicznymi, które być może zostały już uszkodzone przez płomienie.

Wszystko zaczęło się od eksplozji na tym statku, która nastąpiła w połowie lipca na Atlantyku, w odległości około 400 kilometrów od wybrzeży Francji i Wielkiej Brytanii. Zginęły wtedy dwie osoby, a trzech marynarzy zostało rannych. Resztę załogi ewakuowano na Wyspy Brytyjskie. Musimy w końcu podjąć decyzję o wpuszczeniu go do portu. Jeżeli statek z substancjami chemicznymi i tysiącami ton paliwa zatonie, to naszym wybrzeżom grozi apokalipsa! - alarmował Jean-Paul Helequin, szef ekologicznej organizacji Mor Glaz.

300-metrowy niemiecki kontenerowiec MSC Flaminia płynął z Charleston ze Stanów Zjednoczonych do Antwerpii w Belgii. Armator podkreślał, że jest zaszokowany odmową wpuszczenia statku do najbliższego portu w Breście w Bretanii, gdzie jednostka mogłaby być naprawiona. Sugeruje, że jest to jawnym zaprzeczeniem solidarności w łonie Unii Europejskiej. Płonący kontenerowiec ciągną holenderskie holowniki. Do tej pory nie udało się ugasić pożaru jednostki. Woda użyta do gaszenia przez statki strażackie zebrała się w kadłubie "pływającego wraku" i sprawiła, że MSC Flaminia stał się dużo cięższy i ledwo utrzymuje się na powierzchni. Dodatkowo jest też w tej chwili lekko przechylony na bok, a w utrzymaniu równowagi pomagają mu holowniki.