Śnieg padał w piątek w 49 z 50 stanów USA. Jedyną częścią kraju, gdzie nie sypało, były Hawaje. Rano pod śniegiem znalazło się ponad 2/3 powierzchni Stanów Zjednoczonych. Biało było i na wieżowcach Dallas, i w brzoskwiniowych gajach Atlanty, i na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej.

Jak donosi AP, śnieg sparaliżował i… zafascynował południe. Na uniwersytecie stanu Mississippi wybuchły walki na śnieżki, na lotnisku w Atlancie - największym w świecie pod względem liczby obsługiwanych pasażerów - opóźnionych zostało wiele lotów, a w sklepach Luizjany zabrakło sprzętu do odśnieżania.

W mieście Andalusia (w stanie Alabama), ze względu na opady śniegu wstrzymano ruch na drogach.

Obserwatorzy pogody zastanawiają się, czy jest możliwe, by 50 z 50 stanów USA jednocześnie doświadczyła opadów śniegu - pisze Associated Press. Służby federalne nie potrafiły udzielić agencji informacji, czy kiedykolwiek w historii Stanów Zjednoczonych doszło do takiej sytuacji. Nie były też pewne, czy w 49 z 50 stanów jednocześnie zanotowano opady śniegu.

Dlatego też oczy meteorologów zwrócone były na Hawaje w poszukiwaniu najmniejszych oznak opadów śniegu w wyższych partiach gór. Zazwyczaj na wulkanie Mauna Kea (4 206 m n.p.m.) o tej porze roku jest śnieg. Obecne prognozy nie przewidują jednak żadnych opadów.

Za obecne zjawiska na półkuli zachodniej odpowiedzialna jest anomalia pogodowa El Nino; masy wilgotnego powietrza z nad Atlantyku w połączeniu z mroźnym frontem arktycznym powodują obfite opady śniegu nad USA.

Te same zjawiska powodują, że do Vancouver w Kanadzie, gdzie odbywają się 21. zimowe igrzyska olimpijskie, śnieg trzeba sprowadzać.