Nie będzie spotkania ministrów obrony Francji i Wielkiej Brytanii. To reakcja Paryża na utratę kontraktu na budowę 12 okrętów nuklearnych dla marynarki australijskiej. W ubiegłym tygodniu USA, Wielka Brytania i Australia podpisały pakt obronny, który de facto unieważnił tę umowę.

Podpisanie AUKUS miało zacieśnić współpracę między trzema krajami, a w założeniu przeciwstawić się rosnącej potędze militarnej Chin. Okręty nuklearne marynarki tego kraju patrolują akwen dzielący Australię od wschodnich wybrzeży Azji. Ludzie mieszkający na Antypodach mają prawo nie czuć się z tego powodu bezpiecznie.

Przy zastosowaniu amerykańskiej technologii sygnatariusze AUKUS zaoferowali w Canberrze budowę nowej floty okrętów nuklearnych, której kraj ten dotychczas nie posiadał. Chodzi o jednostki w ten sposób napędzane, ale nie posiadając na pokładzie broni nuklearnej.

Problem w tym, że taki kontrakt już istniał. Australia podpisała go z Francją na budowę 12 wyspecjalizowanych jednostek. 

Akcja i reakcja

Nic dziwnego, że Paryż nie był w stanie ukryć swego rozczarowania. To chyba najbardziej delikatne słowo, jakiego można użyć w tym kontekście. Słowo "wściekłość" byłoby chyba bardziej adekwatne.

Władze Francji natychmiast odwołały ambasadorów z Waszyngtonu i Canberry, na - jak to się określa - pilne konsultacje. To tylko krok od całkowitego zerwania stosunków dyplomatycznych.

Co ciekawe, Paryż oszczędził Londynowi podobnego gestu, a brytyjskie władze doszły do wniosku, że przynajmniej dla Wielkiej Brytanii kryzys ten nie będzie tak dotkliwy.

Odwołanie spotkania ministrów obrony obu krajów jest gestem równie problematycznym i to o dwojakim wydźwięku. 

Zależy od punktu widzenia

Komentatorzy dzielą się na dwie grupy. Jedna uważa, że odwołanie ambasadora Francji z Londynu skomplikowałoby już tak napięte racje między Francją a Wielką Brytanią. U ich podstaw leżą problemy z uchodźcami przeprawiającymi się przez kanał La Manche i brexit.

Inni uważają, że traktując Londyn inaczej od Waszyngtonu i Canberry, gest Paryża jest wyjątkowo lekceważący. Brytyjski premier Boris Johnson, z charakterystyczną dla siebie brawurą, twierdzi, że Francja nie ma się czego obawiać ze strony sygnatariuszy AUKUS. Tymczasem Paryż uważa, że doprowadzanie do zerwania kontraktu na budowę okrętów nuklearnych jest ciosem w plecy zadanym przez przyjaciół z NATO. 

Diabeł tkwi w szczegółach

Są jeszcze kwestie dotyczące komunikacji i warunków umowy. Jeszcze przez jakiś czas trwać będą dyskusje na temat transparentnej, bądź jak kto woli, utajnionej procedury powstawania paktu. A szczególnie w jakich okolicznościach i kiedy Francuzi dowiedzieli się o zerwaniu przez Australię podpisanej przez oba kraje umowy na budowę floty okrętów nuklearnych.

Canberra uważa, ze jednostki zbudowane przez Francuzów nie sprostałyby wymaganiom marynarki australijskiej. Takie warunki mają natomiast spełnić okręty, które dostarczą Australii sygnatariusze nowego paktu. Pytanie, czy nie można było rozwiązać tego problemu bardziej dyplomatycznie i czy o utracie wielomiliardowego kontraktu rząd sojuszniczego kraju, jakim jest Francja, powinien dowiadywać się z mediów.

Opracowanie: