Pięć dni spędził w areszcie 41-letni Brytyjczyk, który przewoził w urnie prochy swego przyjaciela podróżnika, który chciał, by rozsypano je nad Nową Szkocją w Kanadzie. Służby celne wykryły w urnie ślady dysocjanta psychodelicznego, ketaminy - podała telewizja CBC.

Russel Laight został zatrzymany na lotnisku w Saint-Jean de Terre-Neuve. Pierwsza próba przeprowadzona na lotnisku wykazała obecność w urnie ketaminy, ale kolejna - przeprowadzona już w laboratorium w stolicy kraju, Ottawie - wykluczyła jej ślad. W sobotę Brytyjczyk został wypuszczony na wolność.

W wywiadzie dla CBC Laight podkreślił, że czuje się upokorzony tym, że potraktowano go jak kryminalistę, podczas gdy on chciał tylko wypełnić ostatnią wolę swego zmarłego na raka przyjaciela.

Chciałbym teraz uzyskać informację, gdzie znajdują się prochy Simona Darby'ego i jak najszybciej dopełnić tego, o co prosił przed śmiercią - zaznaczył Laight.

Równocześnie przyznał jednak, że nie zadbał o wszystkie formalności, decydując się na przewóz urny.

To trochę wygląda tak, jak gdyby Simon nabijał się ze mnie zza grobu: "Chciałeś iść na skróty, to ponoś teraz konsekwencje" - podsumował.

(edbie)