Jutro Pokojową Nagrodę Nobla do stolicy Norwegii przyjedzie odebrać prezydent USA Barack Obama. Jego bezpieczeństwa strzec będzie dwa i pół tysiąca policjantów, w tym snajperzy.

Zdaniem dwóch trzecich Amerykanów, prezydent Obama nie zasłużył na tę nagrodę. Tylko 26 procent uważa, że Komitet Noblowski podjął właściwą decyzję.

Wyróżnienie pierwszego czarnoskórego prezydenta USA dziewięć miesięcy po objęciu przez niego urzędu wzbudziło na świecie duże zaskoczenie. Wielu mówiło, że nagroda została przyznana na wyrost i należy ją traktować jako wyraz oczekiwań wobec niego, a nie uznania za dotychczasowe osiągnięcia. Niektórzy twierdzili wręcz, że decyzja Komitetu Noblowskiego deprecjonuje wartość pokojowego Nobla, skoro może on przypaść komuś, kto nie ma na koncie żadnych osiągnięć w dziedzinie pokoju.

Zdaniem Komitetu Noblowskiego, amerykański prezydent zasłużył na wyróżnienie m.in. za "stworzenie całkowicie nowego klimatu w polityce międzynarodowej", opartego na wielostronnej dyplomacji, a także za to, że "dał ludziom nadzieję na lepszą przyszłość".