Leśnik ze Słowacji trafił do szpitala po tym, jak zaatakowała go sowa. Ma pociętą skórę na głowie i opuchnięte oko, ale lekarze mówią, że i tak miał dużo szczęścia. Sowy mają pazury ostre jak żyletki i mogą nawet wydłubać nimi oczy.

Do ataku doszło w lesie na wschodzie Słowacji, kiedy leśnik pochylił się nad pisklęciem puszczyka uralskiego, które wypadło z gniazda. Matka puszczyka zaatakowała bez żadnego ostrzeżenia. Leśnik usłyszał tylko krótkie "szczeknięcie" sowy i nie zdążył nawet się osłonić. Mężczyzna ma rozległe rany głowy. Musiał pozostać w szpitalu ze względu na ryzyko infekcji.

Puszczyk uralski występuje także w Polsce. Jest największą sową po puchaczu, jaką można spotkać w naszych lasach. Rozpiętość jego skrzydeł dochodzi do 135 cm. Jest uważany za najbardziej waleczną z "polskich" sów. Jako jedyna atakuje ludzi, ale tylko w obronie młodych bądź gniazda.

(ug)