Stany Zjednoczone zachęcają opozycję, by przystąpiła do ataku na pozycje Talibów. Na razie jednak partyzanci gromadzą siły. Docierają do nich dostawy broni z Rosji, Tadżykistanu, Iranu i Indii. Do wojsk opozycji przyłącza się też coraz więcej talibańskich dowódców polowych.

Jak ujawnił minister spraw zagranicznych Sojuszu Północnego - Abdullah Abdullah, w okolicach Bagramu na stronę mudżahedinów przeszło około 1200 żołnierzy. Zablokowali oni jedyną szosę łączącą północ kraju z południem. Wojska opozycji już wcześniej przejęły kontrolę nad przełęczą Salang łączącą Kabul z miastami w północnym Afganistanie. Partyzanci z Sojuszu Północnego czekają na dalszy rozwój wydarzeń. Na liniach frontu jest w miarę spokojnie i tylko sporadycznie dochodzi do wymiany ognia. „Amerykańskie naloty to dla nas duża pomoc, ale Talibowie ciągle jeszcze mają przewagę. My potrzebujemy jeszcze trochę czasu by przygotować się do ataku i zjednoczyć wszystkie siły” – mówili partyzanci sojuszu północnego. W północnym Afganistanie życie toczy się w miarę normalnie. Ludzie pracują w polu, handlują na bazarach, nawet dzieci chodzą do szkół. Na ulicach pełno jest jednak uzbrojonych partyzantów, którzy przyjeżdżają tu z linii frontu by wypocząć kilka dni. Później wracają znów na wojnę, która zdaje się nie mieć końca. W Afganistanie jedynym polskim korespondentem jest nasz specjalny wysłannik Piotr Sadziński, posłuchaj jego relacji:

05:35