"Amerykańskie władze nie zamkną sprawy mordując mnie lub zamykając w więzieniu. Prawda wyjdzie na jaw i nie można tego zatrzymać" – oświadczył Edward Snowden, były agent amerykańskiego wywiadu, który ujawnił tajny program inwigilacji Amerykanów. "Szkoda, że większe zainteresowanie mediów budzi to, co mówiłem jako 17-latek i kim jest moja dziewczyna, a nie największy program inwigilacji w historii ludzkości" – dodał.

Ukrywający się w Chinach Edward Snowden wziął udział w czacie z czytelnikami brytyjskiego "Guardiana", na łamach którego ujawnił istnienie programu PRISM i skalę inwigilacji amerykańskich internautów. Opowiadał między innymi o kulisach swojej ucieczki ze Stanów Zjednoczonych.To było ekstremalne zadanie. Każdy pracownik Agencja Bezpieczeństwa Narodowego musi informować o swoich wyjazdach z miesięcznym wyprzedzeniem i jest monitorowany w trakcie ich trwania. Musiałem, bez wcześniejszej rezerwacji, udać się do kraju, którego kultura i regulacje prawne uchronią mnie od natychmiastowego zatrzymania.Takie warunki zapewniono mi w Hongkongu. Gdybym wybrał Islandię, naciski ze strony amerykańskich władz mogłyby być szybsze i mocniejsze - opisywał.

Snowden podkreślił, że jego zdaniem nie ma żadnych szans na uczciwy proces w Stanach Zjednoczonych. Natychmiast uznano mnie za zdrajcę. To nie jest sprawiedliwość. Głupio byłoby na ochotnika dawać się zamknąć w więzieniu, skoro na wolności można zrobić więcej dobrego - tłumaczył. Przyznał też, że jeszcze przed wybuchem afery spodziewał się oskarżeń o szpiegostwo na rzecz Chin. Taka reakcja ma na celu odwrócenie uwagi od uchybień amerykańskich władz - ocenił. Gdybym był chińskim szpiegiem, dlaczego miałem nie polecieć od razu do Pekinu? Mógłbym teraz żyć w pałacu - dodał.