Nie 40 milionów - jak wcześniej podawano - ale aż ponad 100 milionów euro warte były diamenty skradzione przez uzbrojonego mężczyznę w hotelu w Carlton w Cannes. To sensacyjne informacje podane przez francuską prokuraturę.

Według prokuratury w Grasse na Francuskiej Riwierze, sprawca wczorajszego napadu ukradł w sumie 72 klejnoty, z których połowa warta była co najmniej 102 miliony euro.

Wartość pozostałych szacowana jest wstępnie na milion euro. Nadsekwańskie media podkreślają więc, że chodzi o zdecydowanie największy - pod względem wartości łupu - napad w ostatnich latach we Francji.

Uzbrojony w pistolet mężczyzna - z czapką z daszkiem na głowie i z chustą zakrywającą twarz - przechwycił drogocenną biżuterię, kiedy była przenoszona z sejfów na odbywającą się w hotelu wystawę pt. "Nadzwyczajne diamenty".

Napad odbył się bez jednego strzału. Według policji sprawca wybiegł pieszo z hotelu, ale pod drodze zgubił jednak część łupu. Funkcjonariusze, według których chodziło o "profesjonalistę", próbują ustalić, czy miał on wspólników.

Policja prowadzi też ciągle śledztwo w sprawie dwóch innych kradzieży biżuterii na Francuskiej Riwierze, które miały miejsce w maju podczas canneńskiego festiwalu filmowego. Pierwsza miała miejsce w hotelu Novotel, z którego skradziono biżuterię firmy Chopard wartą 1,4 mln euro. W kilka dni później szwajcarski jubiler Grisogono zgłosił kradzież naszyjnika wartości 2 mln euro podczas imprezy w sąsiednim Antibes.