Polskie tereny przygraniczne nie są zagrożone skażeniem chemicznym po alarmie ogłoszonym na Ukrainie. W miejscowości Ożydiw trwa akcja ratunkowa po wczorajszym wypadku pociągu z groźnym fosforem.

Polska nie jest zagrożona – zapewnił RMF FM Paweł Soloch, szef Obrony Cywilnej kraju, wiceszef MSWiA. Niebezpieczna chmura substancji chemicznych zmierza w stronę miasta Brody, w głąb Ukrainy, a nie w kierunku polskiej granicy.

Przemyśl został powiadomiony, Straż Graniczna została powiadomiona, Warszawa też wie. Chcieliśmy zaproponować pomoc z jednostek, które mamy na Podkarpaciu. Ale powiedzieli, że sobie dadzą radę. To jest na tyle opanowane, że nie potrzebują pomocy - powiedział RMF FM mówił kapitan Paweł Furman, z Wojewódzkiej Komendy Straży Pożarnej w Rzeszowie.

Za to zdenerwowanie i obawa o zdrowie towarzyszą Polakom, którzy utknęli na przejściu granicznym w Medyce. W olbrzymiej kolejce oeczkuje kilaset samochodów. Wszyscy po informacjach o alarmie chemicznym chcą jak najszybciej wjechać do Polski.

Do wypadku doszło wczoraj, ale dopiero dziś poinformowały o tym ukraińskie władze. W rejonie obwodu lwowskiego przewróciło się 15 cystern z niebezpiecznym ładunkiem, jadącym do Polski. Pięć stanęło w płomieniach. 22 osoby zostały ranne, 800 ewakuowano. Poszkodowani to głównie strażacy, którzy przez 4 godziny walczyli z płonącą substancją. Posłuchaj relacji Romana Zająca, ukraińskiego dziennikarza RadioMan:

Strefa skażenia wyniosła około 90 km kwadratowych i objęła 14 wiosek. Wielu mieszkańców odmówiło opuszczenia domów. Zalecono im, by pozamykali okna i nie wypuszczali na dwór zwierząt.

Przedstawiciele wojska ukraińskiego twierdzą, że z powodu silnego słońca i temperatury przewyższającej 30 stopni fosfor szybko wysycha, co jest bardzo niebezpieczne. Dawka śmiertelna fosforu wynosi 0,10 grama. Żółty fosfor powoduje m.in. marskość wątroby.