Amerykański prezydent w telewizji Fox News tłumaczył, dlaczego podczas szczytu G7 w Kanadzie był za włączeniem Rosji do rozmów. "Gdyby Putin tam był, mógłbym poprosić go o zrobienie rzeczy, które byłyby dobre dla świata, dla nas i dla niego" - twierdzi Donald Trump. "Gdyby podczas spotkania G7 to Putin, a nie ktoś inny siedział obok mnie, zapytałbym go na przykład: nie mógłby Pan łaskawie zabrać swych wojsk z Syrii? albo: czy byłby Pan tak miły i nie wycofał się z Ukrainy" - kontynuował prezydent USA.

Jest prawdopodobne, że nasze stosunki z nim (Putinem- przyp.red) byłby bardzo dobre, albo że moglibyśmy rzeczywiście odbyć dobrą rozmowę, lepszą niż jest to możliwe przez telefon - powiedział Donald Trump. O tym, że Rosja powinna uczestniczyć w spotkaniu G7 w kanadzie, prezydent USA mówił w piątek przed podróżą na szczyt. Rosja dołączyła do G7 w 1998 roku. Po jej wejściu, przez 12 lat grupa nazywała się G8. Po aneksji Krymu w 2014 roku Moskwa została z G8 wykluczona. 25 prac. naszego czasu w trakcie G7 w Charlevoix poświęciliśmy na rozmowy o Rosji. Dlatego wyraziłem pogląd, że lepiej by było, gdyby w nich uczestniczyli Rosjanie - twierdzi Trump. I jak dodał: nie jestem za Rosją. Jestem za Stanami Zjednoczonymi - zastrzegł. 

"Łamanie praw człowieka przez reżym Kim Dzong Una trzeba odsunąć na dalszy plan"


W rozmowie z Fox News prezydent USA zaznaczył, że uzna swoje spotkanie z Kim Dzong Unem za całkowity sukces, jeśli "denuklearyzacja Korei Płn. zostanie przeprowadzona do końca". Myślę, że z pewnej perspektywy, dokonaliśmy czegoś epokowego. Lecz dopiero, jak to się stanie, będę mógł mówić o sukcesie - powiedział. Dodał, że na obecnym etapie poważne zastrzeżenia dot. łamania praw człowieka przez reżym Kim Dzong Una trzeba odsunąć na dalszy plan. Donald Trump zapytany o egzekucje dokonywane na przeciwnikach politycznych reżimu, powiedział, że zdaje sobie sprawę, że przywódca KRLD to "twardziel", ale - jak zaznaczył - "wielu innych ludzi" również "tak postępuje i ma na sumieniu rzeczywiście złe rzeczy". Dobrze się z nim rozumiem - podkreślił. 

Amerykański prezydent tłumaczył, dlaczego mimo deklaracji o zmniejszeniu amerykańskiej obecności w Korei Płd., sprawa nie została poruszana w rozmowie z przywódcą komunistycznej Korei. Lubiłbym wycofać stamtąd amerykańskich wojskowych tak szybko, jak by się dało, bo to kosztuje i co więcej, idą na to nasze pieniądze - podkreślił. Chciałbym, aby wrócili do domu, ale to nie jest temat na dzisiaj. Będzie w bardziej właściwym czasie - dodał.

Prezydent USA opowiadał również o tym, że po spotkaniu z silnym człowiekiem Korei Płn. utwierdził się w przekonaniu, że o losach świata powinny decydować jego dwustronne spotkania z innymi wpływowymi politykami, takimi jak np. Władimir Putin. 

(ug)