Korea Południowa przeprowadziła manewry wojskowe w pobliżu granicy z Koreą Północną. Ćwiczenia z udziałem sił lądowych i powietrznych były pokazem siły Seulu wobec ewentualnych kolejnych prowokacji ze strony Phenianu. To największe ćwiczenia w historii Korei Płd., trwały około 40 minut.

Ćwiczenia odbywały się w odległości około 30 km na południe od granicy między dwiema Koreami. Według ministerstwa obrony w Seulu, wzięło w nich udział około 800 żołnierzy, czołgi, śmigłowce i sześć samolotów myśliwskich.

Manewry mają sprawdzić przygotowanie do stanowczego odparcia prowokacji ze strony wroga - poinformował w oświadczeniu południowokoreański resort obrony.

Gotowość do obrony przed ewentualną agresją ze strony Korei Płn. sprawdzał sam prezydent Korei Płd. Li Miung Bak. Odwiedził on jednostkę wojskową stacjonującą przy granicy między państwami koreańskimi.

Od środy trwają czterodniowe manewry morskie Korei Płd. na Morzu Japońskim na wschodnim wybrzeżu Półwyspu Koreańskiego, około 100 km na południe od granicy z Północą. Uczestniczy w nich sześć okrętów i śmigłowce.

Południowokoreańskie siły zbrojne utrzymywane są w stanie alertu, mimo że Korea Płn. wycofała się z gróźb odwetu za przeprowadzenie przez Seul w poniedziałek ćwiczeń artyleryjskich z użyciem ostrej amunicji na wyspie Yeonpyeong na Morzu Żółtym. Podczas tych ćwiczeń nie odnotowano żadnych posunięć ze strony Phenianu, który co prawda uznał manewry za "zuchwałą prowokację militarną", ale oświadczył, że nie podejmie działań odwetowych.

Inaczej stało się po listopadowych ćwiczeniach Korei Płd., kiedy to artyleria północnokoreańska ostrzelała wyspę Yeonpyeong; zginęły wówczas cztery osoby, a 18 zostało rannych. Było to pierwsze ostrzelanie strefy cywilnej od wojny koreańskiej z lat 1950-53, co doprowadziło do bezprecedensowego wzrostu napięcia na Półwyspie Koreańskim