Prezydent Francji, która przewodniczy w tym półroczu Unii Europejskiej, Nicolas Sarkozy zapowiedział w Brukseli dalszą walkę o ratyfikację Traktatu z Lizbony. Podkreślił duże przywiązanie przywódców Wspólnoty do dokumentu, którego przyszłość zawisła na włosku po odrzuceniu go w czerwcu przez Irlandię.

Mam nadzieję, że do grudnia wszystkie kraje ratyfikują Traktat. Jadę zresztą 6 grudnia do Polski - oświadczył francuski prezydent na konferencji kończącej dwudniowy szczyt Unii w Brukseli. Do zmiany decyzji będzie więc przekonywał w grudniu Lecha Kaczyńskiego podczas wizyty w naszym kraju. Po tym, jak Irlandczycy odrzucili w referendum Traktat z Lizbony, polski prezydent zapowiedział, że nie złoży pod dokumentem swojego podpisu, bowiem dyskusja o jego ratyfikacji jest w tej sytuacji bezprzedmiotowa.

Również w grudniu ma być gotowy raport, którego przygotowanie zlecił ekspertom Rady Unii Europejskiej Sarkozy, o skutkach wejścia w życie Traktatu z Lizbony dla Irlandii. Celem jest przekonanie obywateli tego kraju, że nie grożą im negatywne konsekwencje, jakimi straszyli społeczeństwo przeciwnicy Traktatu podczas kampanii przed referendum.

Krucjatę Sarkozy'ego wspiera premier Irlandii, Brian Cowen. Gdyby nie Unia Europejska, poszlibyśmy na finansowe dno jak Islandia - przekonywał rodaków po powrocie ze szczytu w Brukseli. Tłumaczył także, że wspólna waluta zadziałała jak zderzak, bowiem gdyby Irlandia posiadała własną walutę, jej wartość gwałtownie by spadła.