Jeszcze kilka tygodni temu Nicolas Sarkozy zapewniał, że wprowadzenie tzw. podatku węglowego jest we Francji niezbędne. Domagał się też, by zrobiły to wszystkie kraje Unii Europejskiej. Nagle jednak zmienił zdanie. Dziś ma oficjalnie wyjaśnić, z jakich przyczyn.

Dodatkowe opodatkowanie paliw, przy spalaniu których emitowany jest CO2 – gaz szczególnie mocno wpływający na powstawanie efektu cieplarnianego - miał zacząć obowiązywać we Francji w połowie tego roku. Podatek węglowy, który – jak podkreśla wielu komentatorów – uderzyłby po kieszeni zarówno przedsiębiorstwa, jak i osoby prywatne, miał zostać nałożony m.in. na benzynę, olej napędowy, mazut i gaz.

Premier Francois Fillon oświadczył jednak, ze wprowadzenie go nad Sekwana nie ma sensu dopóty, dopóki nie zrobią tego również inne kraje Unii. Mogłoby to bowiem zaszkodzić francuskiej ekonomii.

Paryscy komentatorzy są pewni, że oznacza to ostateczne porzucenie tego pomysłu. Sarkozy obiecał francuskim ekologom, ze będzie walczył o wprowadzenie podatku węglowego w całej UE. W niedzielnych wyborach regionalnych ekolodzy masowo zagłosowali jednak przeciwko jego partii (Unia dla Ruchu Ludowego), co przyczyniło się do jej sromotnej porażki.

Nadsekwańska prasa sugeruje, ze szef państwa postanowił „ukarać zielonych”. Do tego pomyśl wprowadzenia „podatku węglowego” był coraz ostrzej krytykowany przez liderów samego obozu prezydenckiego, którzy obawiali się, ze miałoby to katastrofalne skutki dla francuskiej ekonomii.