"Wpadłem w pułapkę zastawioną przez Kaddafiego!". Tak broni się były prezydent Francji Nicolas Sarkozy - postawiony w stan oskarżenia w związku z aferą domniemanego nielegalnego finansowania jego zwycięskiej kampanii wyborczej sprzed 11 lat przez ówczesnego libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego.

Nicolas Sarkozy zapewnia, że Kaddafi i jego - jak się wyraża - "klika" - zaczęli rozpowszechniać fałszywe informacje o rzekomym przekazaniu mu 50 milionów euro w gotowce, żeby się na nim zemścić. Byli bowiem oburzeni tym, że przyjął w Pałacu Elizejskim liderów libijskiej opozycji i nie krył planów francuskiej interwencji zbrojnej przeciwko reżimowi w Trypolisie.

Nadsekwańskie media ujawniają, że Sarkozy apelował do sędziów śledczych i prokuratora, by "nie wpadali w zastawiona przez Kaddafiego pułapkę". Były prezydent Francji chciał, by przesłuchiwano go w charakterze świadka, a nie podejrzanego. Sędziowie odrzucili jednak jego prośbę podkreślając, że mają przeciwko niemu wiele dowodów.

Wczoraj Sarkozy został postawiony w stan oskarżenia i objęty nadzorem sądowym w związku z zarzutami o korupcję, nielegalne finansowanie kampanii prezydenckiej i zatajenie libijskich środków publicznych.

Policyjni śledczy i sędziowie podjęli decyzję o postawieniu Sarkozy'ego w stan oskarżenia po blisko dwudniowym przesłuchaniu, które zakończyło się wcześniej w środę. Sarkozy, którego zatrzymano we wtorek, wyszedł w środę z aresztu.

Miliony za poparcie?

Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte ponad 5 lat temu w związku z pojawieniem się w mediach dokumentów i zeznań świadków, które potwierdzały podejrzenia nielegalnego finansowania kampanii wyborczej Sarkozy’ego przez libijskiego dyktatora.

Podejrzewa się, że sztab wyborczy dostał od Muammara Kaddafiego od pięciu do kilkudziesięciu milionów euro. Według znanego francuskiego portalu śledczego Madiapart libijski dyktator obiecał Sarkozy’emu - w czasie rozmowy w cztery oczy - w sumie 50 milionów euro. Część tych pieniędzy miała zostać wypłacona w bankach w Libanie i w Niemczech. W zamian za to Nicolas Sarkozy - jako prezydent Francji - miał optować za normalizacją stosunków z Libią.

Sarkozy przyjął w Paryżu Muammara Kaddafiego z wielkimi honorami. Na dziedzińcu jednej z rezydencji koło Pałacu Elizejskiego rozbito nawet beduiński namiot, by libijski dyktator mógł czuć się "jak u siebie". Zamknięto też z powodów bezpieczeństwa część paryskich mostów, by Kaddafi mógł wybrać się na wycieczkę statkiem po Sekwanie.

Chodziło o zatarcie śladów?

Portal Mediapart sugeruje również, że rozpoczęta przez Francję międzynarodowa interwencja zbrojna przeciwko reżimowi Muammara Kaddafiego w 2011 roku była podyktowana m.in. prywatną zemstą Sarkozy’ego przeciwko libijskiemu dyktatorowi. Miał on nie dotrzymać wcześniej danych obietnic. Nie przekazał  prezydentowi Francji całej obiecanej sumy oraz nie pozwolił niektórym francuskim przedsiębiorstwom na podpisanie lukratywnych kontraktów z władzami Libii.

Według Mediapart zainicjowana przez Francję interwencja zbrojna, która zakończyła się obaleniem reżimu w Trypolisie i zabiciem Kaddafiego, miała również na celu zatarcie śladów nielegalnego finansowania kampanii wyborczej Sarkozy’ego.

(mpw)