Boeing 737 prezydenckiej floty USA z Michelle Obamą na pokładzie musiał gwałtownie przerwać manewr podchodzenia do lądowania w bazie wojskowej Andrews pod Waszyngtonem. Powód - błędna informacja podana przez Centrum Kontroli Lotów. Maszyna wzbiła się w powietrze i przez kilkanaście minut krążyła nad stolicą USA.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że pilotowi podano błędne dane. Gdyby zaczął lądować, mógłby zderzyć się z 200- tonowym wojskowym samolotem transportowym, który po wylądowaniu nie zdążył jeszcze zjechać z pasa.

Śledztwo w tej sprawie wszczęła Federalna Administracja Lotnicza. Ostatnio - zresztą - borykająca się z wieloma problemami. Głośno bowiem o przypadkach, kiedy to kontrolerzy zasypiali w pracy.

Biały Dom uspokaja, życie pierwszej damy nie było zagrożone. Jednak to poważne naruszenie zasad bezpieczeństwa, zwłaszcza że na pokładzie samolotu przebywała żona prezydenta. Michelle Obama wracała z Nowego Jorku, gdzie wzięła udział w nagraniu programu telewizyjnego.