Przed tragicznym wypadkiem pod Amsterdamem samolot miał problemy techniczne - orzekli eksperci, wyjaśniający przyczyny środowej katastrofy w Holandii, w której zginęło dziewięć osób. Telewizja CNN TURK podała natomiast, że w ciągu ostatniego tygodnia maszyna linii Turkish Airlines była dwukrotnie naprawiana.

Według stacji, za pierwszym razem maszyna trafiła do hangaru, bowiem piloci meldowali o źle działających klapach w skrzydłach. W poniedziałek - tuż przed startem - w kokpicie miała znów zaświecić się kontrolka, sygnalizująca awarię. Start odwołano, a Boeing ponownie trafił do naprawy.

Turkish Airlines potwierdziły doniesienia, że maszyna była naprawiana zaledwie dwa dni przed startem.

Specjaliści, badający okoliczności katastrofy zgodnie podkreślają, że liczba ofiar wypadku mogła być znacznie większa. Fakt, że zginęło nie więcej niż dziewięć osób, wszyscy nazywają cudem. Całe szczęście po upadku samolotu nie doszło do wybuchu. Gdyby tak się stało, zdecydowanie mniej osób miałoby szansę przeżyć tę katastrofę, to pewne. Naprawdę mieliśmy wielkie szczęście, że tak się nie stało - stwierdził holenderski pilot Steven Verhagen:

Samolot Turkish Airlines, który leciał ze Stambułu do Amsterdamu, rozbił się w pobliżu lotniska Schiphol podczas próby lądowania. Rozpadł się na trzy części. W katastrofie zginęło dziewięć osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Na pokładzie znajdowały się 134 osoby.