70-letni weteran Partii Pracy Michael D. Higgins najprawdopodobniej wygrał wczorajsze wybory prezydenckie w Irlandii. Z pierwszych, nieoficjalnych doniesień wynika, że zdobył ok. 40 proc. głosów tzw. pierwszej preferencji.

Sukces Higginsa jest zaskakujący, bo przedwyborcze sondaże dawały mu tylko 25 proc. poparcia. Był daleko w tyle za faworytem wyborów, Seanem Gallagherem - formalnie niezależnym, ale w przeszłości związanym z republikańską Fianna Fail. Gallagherowi zaszkodziły jednak ujawnione na krótko przed wyborami rewelacje o jego kontaktach z biznesmenem skazanym za przemyt, u którego zabiegał o dotację na działalność Fianna Fail.

Oficjalne wyniki głosowania zostaną ogłoszone jutro. Zwycięzcą wyborów zostaje kandydat, który uzyskał 50 proc. wszystkich głosów plus jeden głos. Jeśli żaden z kandydatów nie osiągnie wymaganego progu, liczy się głosy tzw. drugiej preferencji - oddane na kandydata, który zdobył ich najmniejszą liczbę - i rozdziela je między pozostałych. W ten sposób kolejno odpadają kandydaci najsłabsi.

Michael D. Higgins - z wykształcenia socjolog - jest także poetą i działaczem praw człowieka. Zanim zaangażował się w politykę, był wykładowcą uniwersyteckim.