„Mroczny symbol kryzysu” - tak nadsekwańskie media określają rozpoczynający się we Francji proces zdesperowanych biznesmenów. Mężczyźni zaczęli stosować gangsterskie metody w celu ratowania bankrutującej firmy. Mogą trafić za kratki nawet na 15 lat.

Trzech znanych i cieszących się wcześniej raczej dobrą reputacją przedsiębiorców z Fecamp w Normandii oskarżonych jest o to, że porwali siostrę bankiera, który odmówił im - z powodu kryzysu - udzielenia pożyczki. Mężczyźni bardzo potrzebowali tych pieniędzy, miały one uchronić ich firmę zatrudniająca hydraulików przed upadkiem. Swoim desperackim czynem chcieli zmusić bankiera do ustępstw.

Biznesmeni zostali bardzo szybko schwytani. Jak twierdzą ich adwokaci, działali w sposób chaotyczny, bez namysłu, w nagłym przypływie szaleństwa i nie zastanowili się nad konsekwencjami swojego czynu.

Pierwszy z mężczyzn został zatrzymany przez przechodniów już w chwili, gdy doszło do uprowadzenia. Policja szybko trafiła na trop jego kolegów. Za bandycką próbę wymuszenia kredytu mężczyznom grozi do 15 lat więzienia. Prokuratura podkreśla, że kryzys i brak perspektyw na bankowa pożyczkę w niczym nie usprawiedliwia ich czynu.

Ofiara porwania nie odniosła żadnych obrażeń. Kiedy funkcjonariusze ja odnaleźli, była zakneblowana i związana.

Adwokaci oskarżonych wyrazili zadowolenie z faktu, że ich klienci zostali szybko pojmani, co zatrzymało ich "działania w obłędzie". Psychiatrzy nie stwierdzili jednak u biznesmenów-bandytów żadnych schorzeń psychicznych za wyjątkiem ciężkiej depresji. W podobnym stanie jest teraz również ich ofiara.

Przedsiębiorcy nie akceptują polityki Hollande’a

Trzy tygodnie temu szefowie blisko 100 największych francuskich przedsiębiorstw prywatnych oficjalnie zaprotestowali przeciwko nieskutecznej ich zdaniem antykryzysowej polityce lewicowego prezydenta Francois Hollande’a. Alarmowali, że jeżeli utrzyma on w mocy zapowiedziane podwyżki podatków, to nadsekwańskiej gospodarce grozi katastrofa. W liście protestacyjnym zażądali od prezydenta Francois Hollande’a, by zamiast zapowiedzianej podwyżki podatków, obniżył opodatkowanie przedsiębiorstw o co najmniej 30 miliardów euro. W przeciwnym razie gospodarce grozi klęska, bo koszt produkcji i usług stanie się we Francji zbyt wysoki.

Już w tej chwili bezrobocie jest we Francji rekordowe - przekroczyło 10 procent aktywnej zawodowo części społeczeństwa. Szef państwa utrzymał w mocy podwyżki podatków, ale zapowiedział ulgi fiskalne dla niektórych przedsiębiorstw, co według wielu ekspertów świadczy o tym, że jego polityka jest niespójna i pełna sprzeczności.