19 Palestyńczyków zginęło, a ponad 80 zostało rannych w starciach z izraelską armią w Autonomii Palestyńskiej. Izraelczycy zajęli w nocy prawie całe Ramallah na Zachodnim Brzegu. Szef izraelskiego MSZ Szimon Peres spotkał się wczoraj z liderem Palestyńczyków Jaserem Arafatem. Praktycznie nie ma jednak szans na pokój na Bliskim Wschodzie.

Około 20 izraelskich czołgów i pojazdów opancerzonych wtargnęło pod osłoną nocy do obozu dla palestyńskich uchodźców mieście Dżabalia na północy Strefy Gazy, gdzie Palestyńczycy produkowali rakiety. Doszło do wymiany ognia - w walkach zginęło co najmniej 17 Palestyńczyków, ponad 50 zostało rannych. Jedna osoba zginęła, a kilka innych zostało rannych w ostrzale izraelskiej marynarki wojennej palestyńskich budynków w centrum Strefy Gazy.

Rano prawie całe miasto Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu (z wyjątkiem centrum, gdzie znajdują się biura przywódcy Palestyńczyków Jasera Arafata) zostało zajęte przez Izraelczyków. Żołnierze otoczyli także znajdujące się pod Ramallah obozy dla uchodźców al-Amhari i el-Kadoura. W obozie al-Amhari żołnierze zniszczyli dom Palestyńczyka, który niedawno dokonał samobójczego zamachu w Jerozolimie. Przez cały czas trwała intensywna wymiana ognia między wojskami izraelskimi a Palestyńczykami. Dwóch Palestyńczyków zostało zabitych. Rano Palestyńczyk zastrzelił w żydowskim osiedlu Kyriat Sefer pod Ramallah, jednego Izraelczyka i ranił dwóch innych.

Szanse na osiągnięcie pokoju na Bliskim Wschodzie są bardziej niż nikłe. "Naszym, głównym celem jest jak najszybsze osiągnięcie zawieszenia broni. Oczywiście, dojdzie do kolejnego spotkania przedstawicieli obu gabinetów bezpieczeństwa w celu omówienia szczegółów" - zapewniał Peres. Na Bliskim Wschodzie od 18 miesięcy trwa intifada, czyli palestyńskie powstanie przeciwko izraelskiej okupacji. Tylko w poniedziałek w walkach zginęło ponad 20 osób.

rys. RMF

11:20