Międzynarodowi obserwatorzy nie będą nadzorować głosowania w wyborach prezydenckich w Rosji. Z przyjazdu zrezygnowali przedstawiciele OBWE oraz Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka. Obie organizacje nie mogły porozumieć się z władzami w Moskwie co do terminu rozpoczęcia misji. Wybory prezydenckie w Rosji odbędą się drugiego marca.

Usiłowaliśmy w dobrej wierze wysłać naszą misję, nawet w warunkach ustalonych przez rosyjskie władze - podkreślił Christian Strohal, dyrektor Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE. Odpowiadamy za wypełnienie naszego mandatu przed 56 państwami, a Federacja Rosyjska stworzyła ograniczenia, które nie sprzyjają obserwacji wyborów - uzasadnił. To co jest istotne dla każdych wyborów, jest istotne dla tych także: przejrzystość wzmacnia demokrację, polityka za zamkniętymi drzwiami osłabia ją - dodał Strohal.

Rosja nie pozwoliła rozmieścić obserwatorów we właściwym czasie, lecz dopiero na trzy dni przed wyborami prezydenckimi. Wybory to więcej niż tylko dzień głosowania. To dlatego kalendarz wyznaczony przez rosyjskie władze przeszkodził nam w obserwowaniu wielu elementów procesu wyborczego, poczynając od rejestracji kandydatów i różnych aspektów kampanii, takich jak praca mediów - podkreślił Strohal.

Sekretarz generalny Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE Spencer Oliver w swym oświadczeniu nawiązał do ograniczenia przez Moskwę liczby obserwatorów OBWE. "Żałujemy, że okoliczności uniemożliwiają nam obserwowanie wyborów" - napisał. Dlatego OBWE odrzuciło zaproszenie na wybory.

Według agencji ITAR-TASS, Moskwa jest zdziwiona decyzją OBWE o wycofaniu się z wysłania obserwatorów na rosyjskie wybory.

Spór między Moskwą a OBWE zaczął się jeszcze w ubiegłym roku, przed wyborami do Dumy, niższej izby rosyjskiego parlamentu. Biuro zrezygnowało wówczas z monitorowania wyborów z racji ograniczeń, jakie wprowadziła dla obserwatorów OBWE Moskwa, redukując ich liczbę do 70 z 400 podczas poprzednich wyborów w 2003 roku. Według Moskwy OBWE jest manipulowane przez zachodnie rządy, które traktują je jako narzędzie ataku na Rosję.