Brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych wezwało ambasadora Rosji do złożenia wyjaśnień ws. rosyjskich bombowców, które w środę przeleciały zbyt blisko brytyjskiej przestrzeni powietrznej i zmusiły ministerstwo obrony do poderwania myśliwców. "To mogła być próba przetestowania szybkości reakcji RAF na południu" - twierdzą brytyjscy eksperci.

Wezwaliśmy rosyjskiego ambasadora, aby wyjaśnił tę sytuację, która doprowadziła do zakłóceń w ruchu lotnictwa cywilnego - powiedziała rzeczniczka Foreign Office.

Elizabeth Quintana z brytyjskiego think tanku Royal United Services Institute ocenia, że środową operację można łączyć z rozpoczęciem w Wielkiej Brytanii śledztwa mającego wyjaśnić okoliczności śmierci Aleksandra Litwinienki, byłego oficera KGB, prawdopodobnie otrutego w Londynie w listopadzie 2006 roku.

Zwykle rosyjskie Tu-95 nadlatują z kierunku Norwegii w stronę Morza Północnego. To mogła być próba przetestowania szybkości reakcji RAF na południu - powiedziała Quintana, cytowana w dzienniku "Daily Mail".

Rosyjskie bombowce nad kanałem La Manche

Brytyjskie myśliwce typu Typhoon zostały poderwane w środę, by przechwycić dwa rosyjskie bombowce dalekiego zasięgu Tu-95, w nazewnictwie NATO Bears. Rosyjskie maszyny zauważono nad kanałem La Manche. Wówczas poderwane zostały maszyny z baz sił powietrznych RAF w Lossiemouth w Szkocji i Coningsby we wschodniej Anglii - poinformował brytyjski resort obrony.

W ubiegłym roku NATO przeprowadziło ok. 100 akcji przechwytywania rosyjskich samolotów. To około trzy razy więcej niż w 2013 roku.

(MRod)