Nieznani sprawcy zastrzelili w Wenezueli dwóch lokalnych liderów ugrupowań opozycyjnych popierających Henriqe Caprilesa Radonskiego. Jest to rywal urzędującego prezydenta Hugo Chaveza w zbliżających się wyborach prezydenckich.

Napastnicy zaatakowali polityków opozycji w czasie wiecu w mieście Barinas. Oddali w ich kierunku strzały z furgonetki, która zdaniem świadków należała do państwowej spółki petrochemicznej PDVSA lub władz lokalnych. Jedna z ofiar należała do Partii Caprilesa Najpierw Sprawiedliwość, druga do innego ugrupowania opozycji, Akcji Demokratycznej (AD).

W wyniku ataku zostały ranne jeszcze dwie osoby. Policja w związku ze sprawą zatrzymała sześciu ludzi.

"Ta tragedia daje nam więcej sił i wiary w walkę o Wenezuelę, w której dominuje sprawiedliwość i nie ma przemocy" - napisała opozycja w swym oświadczeniu.

Zamach potępił rząd Chaveza

Rząd ubiegającego się o reelekcję Chaveza potwierdził śmierć działaczy opozycji i zaręczył, że postawi sprawców zabójstwa przed sądem. Minister spraw wewnętrznych Tarek El Aissami powiedział, że wciąż badane są okoliczności przestępstwa.

Starcia między zwolennikami Chaveza a ludźmi popierającymi Caprilesa zdarzały się już wcześniej, jednak nikt w nich nie zginął.

Największe od lat wyzwanie dla obecnego prezydenta

Część komentatorów twierdzi, że wyznaczone na przyszły weekend wybory dla prezydenta Chaveza mogą być największym wyzwaniem od zdobycia władzy w 1999 roku.

Według sondaży, Chavez ma przewagę nad Caprilesem, jednak wielu wyborców wciąż nie podjęło decyzji, na kogo odda głos. Obecny prezydent zapowiada, że jeśli wygra, nastąpi "pogłębienie socjalizmu". Tymczasem jego rywal proponuje brazylijską drogę rozwoju, a więc połączenie wolnorynkowej gospodarki z silną polityką społeczną.