Co najmniej jedna osoba zginęła w wyniku nocnych nalotów amerykańskich na stolicę Afganistanu, Kabul. Czterej kolejni cywile zostali ranni - to doniesienia agencji Associated Press, powołującej się na Kabulczyków, mieszkających w pobliżu lotniska, które było celem ataków. Zniszczone zostały także cztery domy.

Amerykańskie naloty trwają od ostatniej niedzieli. Celem ataków są lotniska i umocnienia afgańskich Talibów oraz obozy szkoleniowe terrorystów. Talibowie twierdzą, że od początku kampanii zginęło około trzysta osób cywilnych, ale informacji tych nie sposób potwierdzić. Tymczasem w sąsiednim Pakistanie, którego władze poparły amerykańską wojnę z terroryzmem, nasilają się demonstracje przeciwko nalotom, co najmniej jedna osoba zabita, siedem rannych i siedemdziesiąt aresztowanych – taki jest bilans wczorajszych zamieszek w Karaczi. Ekstremiści niszczyli tam samochody, palili opony, spłonęła też restauracja KFC – „symbol Ameryki” – jak wykrzykiwali fundamentaliści. Podobnie choć na mniejszą skalę było na przykład w Peszawarze, Quecie, Rawalpindi i Islamabadzie. Tam anty amerykańskie i w coraz większym stopniu antyrządowe manifestacje nie wymknęły się jednak spod kontroli. Wojskowe transportery opancerzone i okopane przed gmachami rządowymi, uzbrojeni w karabiny maszynowe żołnierze okazali się wystarczającym argumentem dla ekstremistów. Nastroje jednak stają się w Pakistanie coraz bardziej radykalne. Ulica jest coraz bardziej negatywnie nastawiona do obcokrajowców, o Ameryce nawet nie wspominając. Przez weekend ma tu być w miarę spokojnie, konfrontacje wojska z mieszkańcami Pakistanu czekają ten kraj na początku przyszłego tygodnia.

08:15