Trzęsienie ziemi o sile 5,7 w skali Richtera nawiedziło ten sam region Turcji, który ucierpiał w katastrofie sejsmicznej w październiku. W prowincji Wan zawaliło się 20 budynków. Co najmniej 7 osób zginęło.

Wstrząs nastąpił o godzinie 21.23 czasu lokalnego (20.23 czasu polskiego), a jego epicentrum znajdowało się 16 kilometrów na południe od miasta Wan - stolicy prowincji o tej samej nazwie, gdzie we wcześniejszym o dwa tygodnie trzęsieniu zginęło około 600 osób.

W relacji na żywo państwowa telewizja TRT Haber pokazała dwa zawalone budynki i gorączkowo przeszukujących gruzy ratowników. Na ulicach widać było biegających w panice ludzi i przejeżdżające z wyciem syren karetki.

Dotychczas ratownikom udało się uratować 11 osób. Pod gruzami może być uwięzionych 100 osób.

Przez całą noc - mimo wstrząsów wtórnych - trwała akcja ratunkowa, która koncentruje się na dwóch zawalonych hotelach i jednym domu mieszkalnym w Wan. Jeden z budynków, które najbardziej ucierpiały, to znany hotel - Bayram. Został on w ubiegłym roku gruntownie odremontowany. W hotelu zakwaterowani byli m.in. dziennikarze, którzy relacjonowali poprzednie trzęsienie i akcję ratunkową.

Turecka agencja Dogan podała, że dwóch jej dziennikarzy jest zaginionych.

Według wicepremiera Basira Atalaya zawalił się hotel, szkoła i wiele budynków mieszkalnych. Dodał, że w drodze do miasta znajdują się ekipy ratownicze ze specjalistycznym sprzętem, wysłane z Ankary i innych miast.

Natomiast dziennik "Hurriyet" poinformował, że w gruzach legły dwa hotele i 16 innych budynków, z których większość była już uszkodzona przez październikowe wstrząsy o sile 7,2 st. W skali Richtera.

Czerwony Półksiężyc natychmiast przekazał ofiarom kataklizmu 15 tys. namiotów, a także skierował na miejsce ok. 300 ratowników.

Od październikowego trzęsienia, które miało siłę 7,2 w skali Richtera, w regionie odnotowano ok. 1,4 tys. wstrząsów wtórnych. Wielu mieszkańców mimo chłodu w dalszym ciągu mieszka w namiotach, w obawie przed powrotem do domów. Co najmniej 2 tys. budynków zostało zniszczonych, a kolejne 3,7 tys. nie nadaje się do zamieszkania - twierdzą władze.