Rosja znowu ośmieszyła Francję i całą Unię Europejską - alarmują paryscy obserwatorzy. Przewodniczący Dumy Państwowej Sergiej Naryszkin już po raz drugi w ciągu niespełna pięciu miesięcy przyjechał z wizytą do Paryża. Nie przeszkodził mu w tym fakt, że w ramach nałożonych na Rosję sankcji ma zakaz wstępu na terytorium Unii Europejskiej.

Tym razem znajdujący się na unijnej "czarnej liście" Naryszkin przyjechał do Paryża na rozmowy w sprawie sytuacji na Ukrainie z szefową Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Anne Brasseur. Francuskie władze wyjaśniają, że nie mogły mu odmówić wizy, bo muszą zagwarantować prawo wjazdu wszystkim osobom zapraszanym przez międzynarodowe organizacje.

Przedstawiciele Rady Europy podkreślają, że tego typu wyjątki zostały zresztą zawarte w zapisach dotyczących unijnych sankcji. Dodają, że choć z powodu konfliktu ukraińskiego Rada Europy pozbawiła Rosję prawa głosu i wykluczyła ją z organów kierowniczych, to kraj ten pozostaje ciągle członkiem tej organizacji.

Naryszkin spotkał się również w Paryżu z grupą francuskich posłów, ale - jak zauważają przedstawiciele Rady Europy - z prawnego punktu widzenia spotkanie to odbyło się na terytorium Rosji, bo w gmachu rosyjskiej ambasady.

Już w kwietniu Sergiej Naryszkin odbył wizytę w Paryżu na zaproszenie UNESCO z okazji obchodów 60-lecia przystąpienia do tej organizacji Związku Radzieckiego. W wywiadzie dla francuskiej informacyjnej stacji telewizyjnej LCI po prostu wyśmiał wtedy europejskie sankcje. Stwierdził, że są one nieskuteczne - czego dowodem była właśnie jego obecność w Paryżu. Zasugerował, że nałożone na niego i innych rosyjskich oficjeli sankcje są wyrazem "słabości" UE i jej strachu przed otwartym dialogiem z ludźmi, którzy mają odmienne stanowisko i chcą o tym dyskutować za granicą.

Cztery dni temu Naryszkin zagroził, że "decyzja polskich władz, które nie zezwoliły na przelot nad Polską samolotu ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu, odbije się na stosunkach rosyjsko-polskich".